wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 19

Nie ma to jak być chorym... Także macie takie coś. Staram się napisać coś lepszego i dłuższego, ale mi jakoś nie wychodzi.
Pisałam to przy Metallice, Starship, Bonnie Tyler, A-ha, Green Day.


Minęło pół godziny, godzina, dwie, pięć. Ile można czekać? Wyszliśmy przed dom, znowu czekaliśmy. Po kolejnej godzinie nudzenia się Marry zaproponowała żebyśmy w coś pograli.
- W co? - zapytałam niecierpliwie rozglądając się po okolicy.
- Nooo, nie wiem - wzruszyła ramionami.
- W ganianego? - zaproponował Duff wstając z trawy, na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Okej - podniosłam się leniwie. - Marry wstawaj!
- Już, ale tu się tak wygodnie leży - wyciągnęła się, po chwili wstała i ustalaliśmy jak gramy. Każdy z nas znał inne zasady, co mnie zdziwiło, bo niektóre z nich były nawet podobne do siebie. Zaczęliśmy się ganiać po całym podwórku jak małe dzieci, śmiejąc się i drąc. Jak dobrze, że są krzaki i sąsiedzi nic nie widzą. Na początku łapał Duff, potem Marry, Duff i w końcu padło na mnie. Złapałam Marry, ona ganiała za nami. We trójkę krążyliśmy wokół basenu. Przeczuwałam, ze skończy się to tym iż wpadniemy do środka i będziemy się tam łapać.
- Berek! - usłyszałam głos przyjaciółki obok Żyrafy, zaśmiała się i pobiegła do mnie, złapała moją rękę i pociągnęła moją osobę za sobą.
- Czekaj, nie nadążam za tobą - zawołałam dyszą. Przebiegłyśmy dwa razy dookoła basenu spierdalając od szatyna.
- Ruchy, ruchy. On chce nas powrzucać do wody - zaśmiała się.
- Nie wrzuci - zaprzeczyłam z takim samym uśmiechem.
- Wrzucę! - krzyknął podchodząc do nas z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Nieeeee! - rzuciłam się w ucieczkę, za mną przyjaciółka. Jednak po chwili dogonił nas i wylądowałyśmy we dwie w basenie. Duff rzucił się do wody.
- I co mówiłem?
- Tak - zaczęłam się szczerzyć. Gdyby mnie teraz zobaczył James.
- Nad czym tak myślisz? - zapytała Marry dźgając mnie w bok.
- Ała - pisnęłam, po czym zostałam ochlapana wodą. - Ej, no bez takich - oburzyłam się.
- Przestań, są wakacje trzeba się odprężyć - powiedziała znowu mnie chlapiąc. Zaczęłyśmy się oblewać wodą, po krótkim czasie dołączył do nas Duffiasty.
Wyszliśmy cali mokrzy słysząc czyjś głos. Nie, to nie głos, to było darcie się. Ktoś krzyczał na całą ulicę moje imię. zdjęłam mokre buty i pobiegłam do bramki zacieszając. Jak widać humor mi się nie popsuł.
- Will? - zawołałam.
- Reb? - usłyszałam zza krzaków. Rudzielec wyskoczył, tak jakby wypchnięty. - Oooo, Rebecca, jak ja cię dawno widziałem - zaczął z uśmiechem. - Ale ty mokra jesteś. Co ty robiłaś? - zapytał, a ja zaśmiałam się.
- Byłam w basenie - odpowiedziałam zabierając włosy z twarzy.
- W ubraniu? - zdziwił się.
- Yy, no. Bo mnie wrzucili.
- Kto cię wrzucił?
- Marry z Duffem - wzruszyłam ramionami. - Tak naprawdę to Duff, bo razem z Marry od niego uciekałyśmy.
- Czeeeeść - przybiegła przyjaciółka.
- Ty też?
- Przecież ci przed chwilą mówiłam - zirytowałam się. Tępy jakiś się stał, czy co?
- Nie, tylko... Nie ważne. Mam dla ciebie niespodziankę - na jego ustach pojawił się uśmiech. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Żyrafa idzie w naszą stronę, pomachałam mu.
- Jaką?  zapytałam mało co nie szczając w gacie.
- Izzy! - krzyknął, a brunet wyszedł zza krzaków z tak zajebistym uśmiechem, że chciałam się na niego rzucić.
- Jeffyy! - zawołałam i wyskoczyłam z barierki mało co nie wywalając jej i nie łamiąc sobie kości. Przytuliłam się do niego. Fajnie było go zobaczyć po niecałym miesiącu wyjazdu z Lafayette.
- Cześć, ale mogłabyś się ode mnie odsunąć. Jestem przez ciebie cały mokry - powiedział, a wszystkim zebrało się na skojarzenia i łącznie ze mną wybuchliśmy śmiechem. - Co w tym jest takiego śmiesznego? - zapytał.
- No to, że ci mokro jak ona cię przytula - wytłumaczył Will.
- Aaaa - dopiero po jakimś czasie usłyszeliśmy jego odpowiedź.
- To się nazywa spóźniony zapłon - skomentowałam, odczepiając się bruneta. Podeszłam do rudzielca i jego też wyściskałam.
- Puść mnie, puść mnie... Proszę puść. Albo się ubierz w coś innego, suchego. Nie chce być mokry jak Izzy - zaśmiał się.
- Już jesteś - puściłam mu oczko.
- Niestety - burknął.
Puściłam go, otworzyłam bramkę i poleciłam im:
- Jak już tak chcieliście przyjechać to zapraszam do mojej skromnej posiadłości.
Weszli bez żadnych "ale" zabierając swoje walizki ze środka ulicy.
- O rzesz kurwa, co to ma być? Jak ty się w tym wielkim pałacu nie gubisz? - rzucił bez namysłu Will.
- Na początku się gubiłam, ale to kwestia przyzwyczajenia - powiedziałam obojętnie. - Idziemy dalej, chce wam pokazać pokój.
- Idziemy! - krzyknęła Marry, podeszła do mnie i zapytała - Ty wreszcie poznasz Duffa z nimi?
- Tak, miałam taki zamiar - odpowiedziałam wchodząc po schodach.
- Miałaś zamiar, ale kiedy to zrobisz to jeszcze nie wiesz, prawda?
- Yhym, nooo, w sumie to tak.
- To może ja to za ciebie zrobię - zaproponowała już lekko wkurzona moim zachowaniem.
- Nie, zrobię to jak tylko wejdziemy do domu - otworzyłam drzwi, nawet nie weszłam do środka, poczekałam na resztę. Zamknęłam drzwi.
- Ale tu jest... - zaczął Rudy.
- Zajebiście - dokończył Jeff.
- Kurewsko zajebiście - poprawił go.
- Dobra, dobra, nie przesadzajcie. Mam sprawę do waszej trójki.
- Trójki?
- Tak. Macie się poznać. Chodźcie tu bliżej mnie chłopaki - posłusznie jak pieski podeszli do mnie. - To tak chłopaki, to jest Duff - wskazałam ręką na niego, pomachał do nich.
- Duff, to jest Will - wskazałam głową na rudzielca. - A to Jeff. - wyciągnęłam go zza Willa. Podali sobie ręce. Zaczął dzwonić telefon. - Marry zaprowadzisz ich na górę, ja tylko odbiorę telefon? - zapytałam z takim niewinnym i przepraszającym uśmiechem.
- Tak - zwróciła się do mnie. - Chłopaki idziemy na górę!

Po kilku godzinach:
- Zagraj nam coś jeszcze - błagałyśmy z Marry. - Duffy,  proszę - teraz to ja błagałam żałosnym tonem.
- Nie, już wam wystarczy, palce mnie bolą - uśmiechnął się biorąc do ręki puszkę z piwem.
- A ty Jeff? Umiesz grać na gitarze - podeszłam na czworaka na niego, po kilku piwach nie miałam siły ani ochoty wstawać. Siadłam obok niego, czy raczej oparłam się o jego rękę.
- No umiem, a będę mieć coś w zamian?
- Marry, nie powiesz tego Jamesowi? - zapytałam przyjaciółki z nadzieją w głosie.
- Nie - zaprzeczyła i zarazem złożyła mi przysięgę, że nie powie mu co się stanie.
- Dam ci buziaka - powiedziałam, po czym dodałam. - Ale w policzek.
- No niech ci będzie - burknął. Takiego czegoś spodziewałabym się po Willu nie po nim. - Ale teraz.
- Okej - uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek. - Idź po gitarę - zażądałam.
- Idę, już idę - powiedział wstając, puściłam jego rękę. Wyszedł z pokoju.
- Ty masz chłopaka? - zapytał Will.
- Yy, no tak jakby. Nie wiem, czy go tak traktować - odpowiedziałam. - Muszę go o to zapytać - stwierdziłam mówiąc ciszej.
Po kilku minutach brunet przyszedł z gitarą w ręku.
- Wiem - wpadłam na genialny pomysł. - Może po prostu pogramy, ja pójdę po gitarę. Będziemy grać i śpiewać.
- Świetny pomysł - rzuciła Marry. Po pijanemu wszystko jest prostsze.
- Pójdzie ktoś ze mną? Boje się ciemności - zapytałam.
- Ja - odpowiedziała przyjaciółka. Wstałyśmy i zataczając się poszłyśmy do mojego pokoju po gitarę. Wzięłam ją i ze śmiechem przyszłyśmy spowrotem. Duff schował się za szafą i czegoś szukał, albo też brał. Kilka minut później podszedł do nas bliżej i poczęstował każdego butelką jakiegoś taniego wina.
- Skąd ty to bierzesz? - zapytałam zdziwiona.
- Ze sklepu, przed przyjazdem tutaj poszedłem i nakupowałem tego w chuj. Powinno wystarczyć do końca tygodnia - odrzekł. Chyba był czwartek jak się nie myliłam. Straciłam poczucie czasu. Masakra. Otworzyliśmy butelki i zaczęliśmy pić, potem grać i śpiewać. Zaczęło się jak zawsze od Led Zeppelin, bo wszyscy znali, później Aerosmith, The Ramones, Misfits, Sex Pistols, itd. Po północy zeszliśmy na dół domu, do lodówki. Mama już spała w swoim pokoju, na szczęście, bo jeszcze by awanturę zrobiła, ze za głośno chodzimy... Wpierdoliliśmy dżem, Nutelle, mleko, pół szynki, ser żółty, miód i musztardę.Połowy zawartości tego chłodzącego czegoś nie było. Jak szaleć, to szaleć po całości, co nie?
- Idziemy do pokoju? - zapytałam siadając na blacie.
- Nie - powiedział rudzielec.
- Mi też się nie chce - rzuciłam i próbowałam się położyć na drewnianym chlebaku. Był wygodny.
- Co ty odpierdalasz? - zapytała Marry.
- Leże na chlebie - odpowiedziałam głupio się śmiejąc.
- Wygodny? - zaciekawił się Jeff.
- Chodź, sprawdź - pomachałam mu ręką, podszedł do mnie, usiadł na blacie. Zabrał z moich rąk obiekt gdzie trzyma się chleb i przytulił go.
- Ale miłe uczucie.
Przejrzałam wszystkie półki i zgarnęłam kolejną Nutelle dla siebie. I zamiast jak kulturalny człowiek zjeść ją na kanapce, czy na łyżeczce ja wolałam wpierdalać palcami. Rozglądnęłam się po kuchni, wszyscy byli oprócz Żyrafy.
- Gdzie jest Żyrafa?
- Kto?
- Duff - odpowiedziałam.
- Poszedł sobie - wytłumaczył Will.
- Gdzie? - zapytałam spierdalając z blatu, łapiąc go za górną część bluzki i podnosząc do góry.
- Nie denerwuj się tak - rzucił. - Popatrz na barek - pokazał mi ręką na szatyna.
- Oo, dzięki - podskakując wyszłam z kuchni zostawiając mojego ulubionego partnera(czyt. Nutelle) samego z tą bandą pijaków. - Duff! Gdzie jesteś?
- Tutaj, masz bardzo ładny barek - krzyknął wsadzając swoją szlachetną, kolorową głowę do mebla.

10 komentarzy:

  1. Starship xD We bulit this city wkurwia moją mame , więc puszczam to 243762385346 razy dziennie :D ,,Ręce mnie bolą" - skojarzenia... dużo skojarzeń :P No i Izzy. taki ninja- muchomor... są muchomory co wyglądają jak kutasy... no wyobraź sb, że idziesz do lasu a tam łąka kutasów... hueheuheuehu no nie ważne. Pisz, pisz bo kurwa czekam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahhaahah muchomor-kutas, nie wyobrażam sobie tego. Muszę pójść do lasu xD.

      Usuń
  2. HA, kurwa! JAK SIĘ BAWIĆ, TO SIĘ BAWIĆ! DRZWI WYJEBAĆ, OKNO WSTAWIĆ! XD

    No i dude, co ja ci tu mogę jeszcze napisać... Może, że uwielbiam cię za to chlańsko, za zapasy Żyrafy, za jego "zauroczenie" w barku, ja sam fakt, że ta cała banda alkoholików zachowuje się jakby nigdy lodówki nie widziała. Ej, a tak przy okazji, to widzisz sens w tym co napisałam zdanie temu? Równie dobrze można powiedzieć, że "jestem ci wdzięczna" za danie procentom jednej z głównych ról", kurwa, JESTĘ ALKOHOLIKIĘ ;_;

    Jednak pozostaje jeszcze jedna kwestia, tym razem "bezprocentowa", bo jest to tekst Willa, który, ya know, na łopatki mnie rozjebał, urwał dupę i co tam tylko: " No to, że ci mokro jak ona cię przytula." MAJ GASZ, NIE DOŚĆ, ŻE JESTĘ ALKOHOLIKIĘ, TO JESZCZE NIMFOMANĘ...

    Wiesz? Jednak zastanawia mnie jedna rzecz - ona nie wie czy "jest", czy nie z Jamesem? Serio?! Kurwa, liczę, że ta głupota, to efekt taniej żyrafowatej wódki, no bo z tego, co pamiętam z zeszłych rozdziałów, to było jasno widać, że są razem, a teraz? Teraz wpierdala się taki wampajer-materialista napalony na "buziaczki" starej przyjaciółki, no god damn it! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, i ten, Starship tu zajebiście nastraja klimat! *____*

      Usuń
    2. Nie wiem co mam napisać. Napaliłam się na pisanie dalszych alkoholowych akcji. a miałam nie pisać do czasu egzaminów :(.
      Hahaha wiesz mi chodziło ooo mnóstwo skojarzeń z tym tekstem Willa xD.

      Usuń
  3. kurwa no! znowu mi przerywasz! właśnie miałam zacząć ogarniać gramatykę z angielskiego, a na mailu powiadomienie o nowym komentarzu na blogu.. zaglądam i NOWY ROZDZIAŁ! także wiesz... muszę przeczytać teraz :D

    uhuu, wbił jeszcze Will z Jeffem! \m/ zdziwiłam się, że pod wpływem alkoholu nie było jakiegoś typowego rozpierdolu, typu pobicie, podpalenie czy coś takiego :D

    "Wpierdoliliśmy dżem, Nutelle, mleko, pół szynki, ser żółty, miód i musztardę" - biedni. jeszcze wymieszali to z tanim winem i nic im nie było? wow. żołądki ze stali kurwa XD

    no i Reb pocałowała Izzy'ego! :o niby tylko w policzek, ale wiesz... dzisiaj właśnie sama doświadczyłam na własnej skórze, że chłopakowi nie podoba się to, że do dziewczyny przychodzi kolega i siedzi u niej w domu, a co dopiero jakiś tam pocałunek? jak mówiłam wcześniej - niby nic strasznego, zdrada to nie jest, ale wiesz... Rebecca i James jednak wyglądają na parę. i zresztą, sama już próbuje mówić o nim "mój chłopak".

    możliwe, że pojawi się jeszcze Jaymz i będzie wpierdol! :o

    narobiłaś mi w dodatku smaka na nutellę :c

    czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle nie ogarniam angola, co dopiero mówić o ty żeby gramatykę xD. Ale to zdanie nauczycielek, ja twierdze iż potrafię siąść na dupie i coś przetłumaczyć xD. Hahaha, rozpierdol będzie później, w późniejszych rozdziałach. Żołądki będą cierpiały w następny dzień xD. Boję się pisać...
      Co do Reb i Jamesa to ona jest wieczne nie zdecydowana i mimo tego, że chciała z nim być, to teraz nie wie czy jest sens, bo jej tak jakby przeszło. I ,no ten ona się go będzie pytać i się jakoś wyjaśni. Głupia ze mnie idiotka, nie mam co wymyślać. I nie będzie wpierdolu, bo nic nie powiedzą xD. Jak przyjaciele to przyjaciele, prawda?

      Usuń
  4. Yyy u mnie jeszcze jeden * facepalm*

    OdpowiedzUsuń
  5. No i teraz to Ci powiem, że... Iście zajebiscie! :D
    Izzy..:3e Oo.. Myślałam, że tylko Will przyjedzie.. Ale ten buziak to.. A z resztą, to Isbell w końcu..xD Byleby mu James twarzy nie zmasakrowal, to będzie dobrze..;D A no właśnie - Hetfield. Ona z nim chodzi przecież i chuj, gdzie tu wątpliwości?? No nie ma, no! Chyba że się okaże, że on tak o niej nie mysli, ale to by niezłe zdziwienie było..o.O Noomm.. I co jeszcze? Huehue.. No to się nachlali..:D A ten chlebak to.. Hahah.. Jebałam, że Dżizas..xD I.. Czemu jak przychodzą znajomi, nawet jak na moment, to po ich wizycie znika połowa zawartości lodówki?? xD Nie ogarniam tego, ale jak ja do kogoś idę to też tak jest - posiedze, nażrę się i wracam do domu..xD
    Już nie zauważyłam, żebyś robiła to, o czym pisałam pod poprzednim rozdziałem, także jak dla mnie super..:D
    Czekam na kolejny i pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba normalne, ze ludzie w domu jedzenia nie mają xD.
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję ;*
      No to żeście mi narobiły ochotę żeby napisać kolejny :D.

      Usuń