sobota, 17 maja 2014

nominacje cz.2

Coś mi się tu psuje, więc dodaję to w oddzielnej notce, bo ten telefon nie może mi skopiować tekstu i go wkleić.
Cóż...

Dziękuję Fly i Fiery za nominację.

Oto pytania od kobiet:
1. Jaki konik?
Czarny. Z długą grzywą.
2. Czy nienawidzisz nas za to, że cię nominowałyśmy?
Kocham Was, moje kobiety :D
3. Jaki jest twój ulubiony środek transportu?
Pociong. Lubię pociągi. Kocham je <333
4. Czy naprawdę bardzo nas nienawidzisz?
No ale dlaczego? Pytania robione specjalnie dla mnie, hmmm?
5. Czy lubisz chodzić do Carrefoura (jakkolwiek to się pisze)? [my kochamy :D]
Wolę Lidl, albo Kaufland, ewentualnie Tesco xD a potem wyglądam jak pan McKagan :D
6. Co robisz w tym momencie?
Leżę na kanapię i próbuję nie myśleć o Jamesie i jego dłuuuugich nogach.
Hej, pójdzie ktoś ze mną kupić Kirkowi...?
7. Gdzie kupić koszulki z zespołami?! (poza Internetem)
Nad Soliną, na giełdzie w Zamościu, hmmm... Chyba w sklepie.
8. Dlaczego?
Ale co?
Nie rozumiem tego pytania. Proszę telefon do przyjaciela i pół na pół.
9. Czy też wsadziłaś Metallikę (lub innych wariatów) do szafy?
Tak :D
Tylko Bazowi się nogi nie zmieściły i wystają. W sumie to jeszcze James trochę się drze, że jak to on może być schowany z nimi w szafie, bo przecież jest od nich ważniejszy. Nie jest... Nie dzisiaj... Macica mi krwawi.
10. Czy masz ulubiony moment w dowolnej piosence dowolnego zespołu?
Tak.
W November Rain, Estranged, So Fine, potem jest w Orion, The Unforgiven II, One,  hmmm... Jeszcze znalazłabym coś z Les Zeppelin, Pink Floyd, Megadeth, Scorpions. Oj, dużo tego jest. Ostatnio nawet były remixy.
11. Czy wiesz kim naprawdę jest Steven A. ?
Sztiwen jest moim kochanym zacieszowym braciszkiem, tuż obok Duffa. Jest moim blond słoneczkiem i tęczą i wszystkim co pozytywne. Jest taki "aaaaaaaaaaaa :D"
Na prawdę jest Stevenem Adlerem i jest mu z tym zajebiście :D




Jak coś się popsuło to pisać mi w komentarzach, bo tu nie widzę nic ..

sobota, 10 maja 2014

Liebster Blog Award

Dobra, jak na poprzednim blogu mówiłam - nie bawię się w to wszystko, aczkolwiek sprawię Wam przyjemność tym, ze się udzielę i odpowiem na pytania :).

To pierw. Dziękuję czekoladowej i Whatever za nominację :).


Pierwsza nominowała mnie Whatever, także jej pytania:

1. Jaka była najdziwniejsza rzecz, jaką zrobiłaś?
O Boże... Nie wiem. Ciągle robię dziwne rzeczy, ale najdziwniejszej nie da się wybrać.

2. Miejsce, w które chciałabyś pojechać?

 Jeżeli patrzeć na cały świat to Los Angeles, albo do parku Yellowstone. A jeżeli chodzi o Polskę to jeszcze raz w Bieszczady, lub ogólnie w góry.

3. Jeśli można by było cofnąć czas, do jakiego momentu byś wróciła?
 Hmmm... Po raz drugi podobne pytanie. Myślę, że 1983 rok. A jeżeli chodzi o moje życie do do marca 2012 roku. Zmieniłabym wiele rzeczy.

4. Masz ulubiony film? Jeśli tak, jaki?

Nie... Nie lubię oglądać telewizji.

5. Dlaczego zaczęłaś pisać?

Zaczęłam... Pisać... Cóż... Pierw czytałam wiele blogów, podobały mi się, więc pomyślałam, że ja też mogę tak pisać. A że akurat w mojej głowie był szał na Gunsów i Metallicę (dalej jest, ale nie aż tak), to zaczęłam wymyślać historię i je zapisywać na kartkach.

6. Byłaś ostatnio na jakimś koncercie? Jeśli tak, jakim?

 Nie D:
Miałam być, ale nie chce mi się wychodzić z domu na cokolwiek. Ale będę niedługo na koncercie :).

7. Oglądasz seriale? Jeśli tak, jakie?
 Jak mi się nudzi to czasami z mamą obejrzę "Na dobre i na złe", tak to nie.

8. Ulubiony kolor?
 Hmm... Czarny, albo zielony.

9. Czy chciałabyś mieć piercing/tatuaże?

 Tatuaż tak.

10. Umiesz dobrze rysować?
 Niby tak. Ale ostatnio w ogóle nie rysuję.

11. Deszcz czy słońce?

 Zależy od humoru. Ostatnio wolę słońce, bo jest ciepłe i grzeje. A uwielbiam jak jest ciepło.


To teraz pytania czekoladowej:

1. Opowiedz pokrótce jak poznałaś Pistolety i Kwiatki, i co Cię skłoniło do pisania o nich?
 Dzięki mojej mamusi i jej porządkach w płytach. Chciała mi tą płytę wyrzucić, a ja nie znałam, nie chciałam słuchać i ogólnie bunt. Nakłoniła mnie do przesłuchania tej płyty (Use Your Illusion II). Także przesłuchałam ją i mi się spodobało. Nie lubię tego opowiadać... A potem trafiłam na ich zdjęcia. I tyle.
 
2. Wyobraź sobie, że możesz wcielić się w bohatera dowolnego filmu. Kogo losów na pewno NIE chciałabyś powielać i dlaczego?
 O Boże, nie wiem. Nie oglądam filmów. Nie mam na to czasu.
 
3. Rano (czyt. w samo południe) budzisz się w osławionej przez fan-ficki melinie Gunsów- w Hell House. Wolisz zaćpać z Ukośnikiem, by później zapleść mu warkoczyki, czy ze Sztiwenem, by w Vegas zostać jego żoną?
 Hmmm... Dwie kuszące propozycje... Wolałabym Żyrafe McKagana, ale jeżeli mam wybrać z tych dwóch przystojniaków, to... Chyba wolałabym Slasha niż ślub z moim braciszkiem. Wolę robić warkoczyki niż przebierać się w białe suknie i stawać przed ołtarzem.
 
4. Dead, jail or rock n' roll?
 Nie jest źle. Przynajmniej nikt nie śpiewa tenorem... I nie ma pisków. Uff... Zamiast "jail" słyszałam "dżem", hahaha. Przez jedną czwartą jeszcze coś ogarniałam, a potem mama zaczęła coś gadać i nie wiem o co chodzi...
Może chcecie pizzę? Pójdzie ktoś za mnie po koncentrat pomidorowy?
 
5.  Podaj trzy argumenty za lub przeciw do tezy: Izzy Stradlin przebierał się za Keitha Richardsa i kradł mu gitary.
Boże, i mam pisać rozprawkę?
Po pierwsze: Widać to na wszystkich zdjęciach.
Po drugie: Biografia potwierdza to, że przebierał się na Richardsa.
Po trzecie: Zjebała mi się czcionka...

6.  Dlaczego Charlie Watts wygląda jak pedofil?
 Bo ma dziwną twarz i wygląda jak pedofil. Teraz ma siwe włosy więc tym bardziej. I chyba miał krzywy nos. ON WYGLĄDA JAK MÓJ DZIADEK D:
Z resztą nie wiem.
 
7. Gdyby Izzeusz wymyślił nowy, lepszy rodzaj(?) heroiny, jakich dwóch słów użyłby, żeby ją nazwać?
(wykluczając "no" oraz "whatever")
 IZZY STRADLIN  i chuj. Znaczy bez chuja, ale chuj.
 
8. Co zabije Lemmy'ego Kilmister'a?
 Lemmy Kilmister.
Jego nazwisko kojarzy i się z kanistrem. Zawsze myślałam, że piszę się "karnister"...
 
9. Don't worry, don't cry, drink vodka and fly - zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
 Po części tak. Ale nie zgadzam się z "and fly". Latanie po wódce nie jest ciekawym zjawiskiem.
 
10. Jak moczyć oczy, to przy Don't Cry czy November Rain?
 Przy żadnym :).
 
11. Skomentuj jednym słowem powyższe pytania.
 O Boże... Idę patrzeć tumblra... Kupi mi ktoś pizzę?

poniedziałek, 5 maja 2014

Dodatek, łiiiii :D

 Ojej, wiem, że rozdział dawno był... Ale jakoś tego czterdziestego pierwszego szybko nie napiszę. W sumie to mam pół i jeszcze na drugim (padniętym) telefonie jakąś jedną czwartą, którą piszę. Zawsze piszę na telefonach i nie mogę tego później ogarnąć...
Ale żeby nie było nikomu smutno, czy coś... to publikuję dodatek. Który ostatnio napisałam z Fly :D. Tak jakoś wyszło i razem stworzyłyśmy to cudeńko :D. Kocham Cię kobieto :D.
Aaaa i jeżeli zauważycie (na pewno zauważycie) powtórzenia, to one mają tam być. Nie chciałam zmieniać za bardzo tej wersji od oryginału.
Zapraszam i zostawcie po sobie znak :).



Dawno, dawno temu... Gdzieś za górami i oceanami żyła sobie Metallica z kolegami, czyli ciastkami i żelkami. Mieszkali razem w małym, dużym domku skleconym niedbale z desek surfingowych i pomarańczy wokół którego wciąż kwitły urocze mlecze. Te mlecze kiedy padało wyciągały parasole, a kiedy było ciepło i słonecznie tańczyły radośnie w tym samym rytmie. Pewnego dna, kiedy mlecze były wyjątkowo roztańczone, z chatki wyrósł facet. Miał on bardzo kręcone, bardzo czarne włosy oraz ogromne czarne oczy. Miał tylko jeden cel: podlać mlecze za domem. Gdyż był moczopędny. W tym właśnie celu facet poszedł za dom, i wykrzyknął cztery razy swoje imię... Jego ręce automatycznie powędrowały w kierunku butów, których nie chciał ubrudzić jednak spostrzegł, że jego stopy są bose i całe pokryte dżemem morelowym. Stwierdził, że musi je wyczyścić, więc dlatego też jeszcze bardziej się schylił. W ręce wziął jedną ze swych dwóch stóp i zaczął zlizywać dżem mrucząc pod nosem, że jest smaczny. Nagle usłyszał dziwny odgłos, który świadczył o tym iż facet nie był sam. Nagle odskoczył tym samym spadając na mlecze, które zmieniając się w dmuchawce robiły jako trampolina. Facet odbił się i wpadł wprost na swojego przyjaciela. Tym przyjacielem okazał się wielki blondyn z wyglądu podobny do lwa.
- CO TY ROBISZ?! - zaryczał blondyn z małej litery i cisnął  nim o żelkowe drzewo przy okazji wykrzykując jeszcze raz jego imię: - Kirk!
- Cooo? Ja nic nie robiłem. Musiałeś mnie z kimś innym pomylić - chłopak odbił się od drzewa i wpadł prosto na przyjaciela.
- Taaaaaaa... jasne - odpowiedział blondyn wyjmując z włosów Kirka mały grzebyk i zaczynając się czesać. - Tylko ty masz świderki na głowie i codziennie rano chodzisz podlewać nasze kochane mlecze - mruknął chowając grzebyk w tylnej kieszeni spodni.
- Oddawaj mój grzebyk - mruknął obrażony Kirk. - Nie tylko ty mi zazdrościsz, ale to nie powód, żebyś mnie okradał!
- Ja cię wcale nie okradam. Zawsze pożyczam od ciebie ten grzebyk - powiedział blondyn. Uniósł śmiesznie brwi i powiedział: - Jak chcesz swój grzebyk, to mnie złap.
- Dopadnę cię ty złotowłosy szczylu - warknął czarnowłosy i popędził za blondynem z mini scyzorykiem w zębach. Niby Kirk był niższy od Jamesa, ale jednak był od niego starszy. Tak wiec czuł się uprawniony w pełni do szczylem zwania go. Ze swym wiernym scyzorykiem Hagridem w ręce rozpoczął pościg życia za swym młodszym wyższym kolegą kolegą. - Aaaaaa stój! Niech ja cię dorwę! - wykrzykiwał kiedy biegali dookoła domu. Nagle ich ciała porwał silny pustynny wiatr. Zaczęli latać. W ich dłoniach pojawiły się wiosła.
AHA! - krzyknął Kirk. Zaczął próbować dosięgnąć przyjaciela ale tylko zahaczył o jedną z wirujących wokół nich tęcz
- Nie złapiesz mnie! - Krzyknął James śmiejąc się i śpiewał "nas niedogoniat".
Kirk zaczął wrzeszczeć jakiś bezkształtne wyrazy. Ślina wypływająca z jego ust z całym impetem uderzyła w Jamesa wytrącając mu wiosło z ręki.
- Chyba zostaliśmy już tylko my - wyszeptał Kirk.
- Nie - zawołał jakiś głos.
- Żelek? - Zapytał blondyn odwracając się w tył. W tym samym czasie stracił równowagę i zaczął spadać na dół. Wprost na ogromną lipę. Drzewo rozłożyło swoje ramiona.
- Jesteś piękny - krzyknęło drzewo.
Kirk wybuchnął śmiechem unosząc się w powietrzu ale zaraz zakrztusił się tęczą. Zaczął kaszleć i wyrzygał tęczę. W tym samym czasie Żelek zrobił zdjęcie Kirka rzygającego tęczą i rzucił je Larsowi, który opalał się na dachu ale złapało je drzewo i dało Jamesowi. James widząc zdjęcie zaczął się śmiać swoim śmiechem: "yy hyhyhyhyhyhyhy". Chwilę później i drzewo zaczęło się śmiać. A mlecze piszczały z zachwytu ruszając swoimi liścio-rękami tak jakby wkręcały żarówki.
Kirk krzyknął: Dziękuję Los Angeles! Chcecie jeszcze! i zaczął pluć tęczą wprost na Jamesa który zasłaniał się zdjęciem. Zdjęcie przybrało kolorów tęczy i lśniło w promieniach słonecznych.
- Jakie to piękne - westchnął Joe Perry gdzieś we wnętrzu swojej kryjówki.
- Tak - uśmiechnął się Kirk i wylądował na ziemi strasząc przy tym grupkę syrykatek, surykatek, albo serykatek. Bo miały one kolor sera żółtego. I każda z nich miała imię odziedziczone po rodzaju sera. A on krzyczał że mają go puścić ale nie znały Ludzkiego więc podniosły go wyżej, bo myślały, że chce jeszcze bardziej i wzniosły okrzyk na jego cześć ŁIŁIŁILIŁIOOOOOOOOOOOOOOOOOOOKOKOKOKOKOKOOOOOOOOOOOO!!!!!!!!!!!!! czy coś podobnego. James wciąż trzymany przez drzewo zemdlał. Brakowało mu tlenu. Kirkowi też, trzymały go za wysoko. A prawa fizyki mówiły, że czym wyżej tym mniej tlenu. Lars widząc ową sytuację zaczął piszczeć. Tak aby uratować swoich przyjaciół. Pobiegł do domu, zaopatrzył się w apteczkę, a na twarz nałożył maseczkę tlenową i pobiegł ratować. Swoim mieczem przyczepionym do spodni, który pod wpływem świeżego powietrza powiększał się do rozmiarów normalnego miecza pokonał serykatkowy fanklub Kirka i Drzewny, a raczej Jednodrzewny Jamesa  Przerzucił chłopaków przez ramię. Nie mógł sobie poradzić z ich wagą więc do domu musiał się czołgać. Zamknął za sobą drzwi i położył ich do łóżeczek dla małych dzieci. ale wygodnych jak chmurki, ale z drabinkami. Bo to były gigantyczne łóżka wodne z drabinkami.
Lars położył się w swoim łóżku w kształcie motyla, każde łóżko miało inny kształt. Księżyc za oknem wylazł zza mleczy. Cliff który spał na oknie zaczął liczyć księżyc. Wyszło mu 24 i miał rację więc Lars postanowił zrobić dwudziesty piąty z ziemniaka, który leżał pod jego poduszką. I był jego wymyślonym przyjacielem Nazwał go kiedyś Gacuś od imienia swojej ulubionej wokalistki w której się skrycie kochał, o czym każdy wiedział i się z tego śmiał. Bo wiedzieli, że tak samo ma na imię ślimak ze Spangeboba. Larsiu pożegnał się z Gacusiem, wycałował go i zaczął obierać na kształt księżyca w pełni. Łkając cicho podrzucił go do góry. Ziomniok wisząc w przestrzeni kosmicznej wśród swoich kolegów zabłyszczał do perkusisty. W jego świetle można było ujrzeć łzę spływającą po policzku szatyna. Cliff objął Larsa.
- Teraz jest o wiele szczęśliwszy - powiedział wskazując na księżyc.
- Chyba tak...... - odpowiedział Lars. Przyjaciele rozeszli się do swoich łózek i zapadli w zdrowy, niezbędny sen. Mlecze śpiewały im do snu. Nagle zapadła ciemność.

- Ej... - jęknął Duff - Ja to oglądałem.
- Whatever - odpowiedział Izzy odkładając pilota. - I tak nie ma nic ciekawego.