Dobra wreszcie przepisałam. Ale i tak to nie jest jeszcze całość. Jestem na siebie zła, bo jest krótkie i to bardzo.
Specjalną dedykacje dostaje moja przyjaciółka. Pomagała mi to wszystko pisać. Kocham ją <3.
Już jutro koncert, wszyscy zbieramy się, aby pójść do sklepu po bilety. Jest nas mniej więcej 28
osób, kierowniczka puściła nas samych, bo uważa, że jesteśmy wystarczająco dorośli,
aby móc samemu chodzić do sklepów. Tak sama pewnie zrobi na koncercie znając
życie nie będzie jej się chciało nikogo wysyłać do nas. Do tego
całego sklepu dotarliśmy po 20 minutach wypytywania się o drogę, wróciliśmy w
połowie krótszym czasie.
Calutką noc nie mogłam spać, w dzień nie chciało mi się
spać, myślałam, że rozniosę domek na kawałki i go podpalę. Przechodziłam ubrana
na czarno od stóp do głów dostając przy tym wielki opierdol od kierowniczki, tak
samo jak od kilku dziewczyn w tym od Jennifer. A co im się tak nie podobało to
już ich problem, bo każdy ma prawo do własnych poglądów. Nie przejęłam się tym
za bardzo, chociaż jak skrytykował mnie pokój Duff’a oprócz niego samego to
miałam ochotę się przebrać. Także przebrałam się z długich spodni i glan na
spodenki i trampki, a bluzka została ta sama. Za ciepło nie było jak na
Florydę. Mniej więcej 25 stopni, gdzie zawsze jest około 30-35.
Koncert miał zacząć się o 20 zaplanowaliśmy wyjść o 19.
Kolacje zrobili nam o 18, tak specjalnie dla koncertowiczów. W ciągu 30 minut
byłyśmy gotowe i stałyśmy pod bramą wejściową. Ubrane tak samo bluzki z logiem
Misfits, czarne spodnie i glany. Mój makijaż był ostrzejszy niż u przyjaciółki,
oby dwie podkreśliłyśmy oczy czarnym cieniem jednak ja dodałam czerwoną pomadkę
na usta, która podkreślała moje pełne usta. Przynajmniej tak mówiła Marry, że
są pełne. Po chwili gadania z hipiską dołączyła reszta i tak ruszyliśmy w drogę
na koncert.
W trakcie trasy parę osób poszło do monopolowego kupić
alkohol. Także mieliśmy około 30 piw, 4 wódki i 10 butelek jakiegoś taniego
wina. Po pół godzinie trafiliśmy na miejsce koncertu, wszyscy wpakowali się pod
scenę. Tam wypiliśmy połowę trunków, chodziliśmy pijani i niektórzy coś
odpierdalali. Z dwójką znajomych staliśmy przy barierkach i gadaliśmy. Chwilę
potem kolega uczepił się mnie, więc dialog
przeniósł się na nas.
- Duff, odczepisz się w końcu ode mnie? – Spytałam lekko
podenerwowana.
- Nie. – Odpowiedział pijanym głosem mało co nie wywracając
barierki.
- Dlaczego?
Nie dostałam odpowiedzi tylko pocałunek w usta. Za pierwszą
chwilą zatkało mnie, a za drugą stwierdziłam, że zachował się jak debil.
- E, i to jest twoje wytłumaczenie dlaczego się mnie
czepiłeś?
-Tak.
- Człowieku przecież ty masz dziewczynę, ogarnij się. – Krzyknęłam
na niego.
- E tam z dziewczyną. Ona już nie istnieje.
Spojrzałam na niego jak na człowieka, który uciekł ze
szpitala psychiatrycznego i odwróciłam się w stronę sceny. Chyba alkohol
rozpierdolił mu mózg, bo nie myśli jak normalny człowiek.
Koncert się rozpoczął, po pierwszych dwóch utworach
rozkręciło się pogo. Jak na punka przystało wbiegiwałam do niego z dwadzieścia
razy, ale jak zawsze musieli mnie wypychać z niego. Między pogowaniem razem z
Mar zajmowałyśmy się wymachiwaniem głową przez barierkę.
Całe wydarzenie trwało półtorej godziny. Mieliśmy się
spotkać na przeciwnej ulicy, byłam tam pierwsza. No tak bawiłam się w ninje po
pijaku. Zawsze spoko. Za mną parę osób, a za nimi ‘kolega od pocałunków’.
- Dobry wieczór, jak wrażenia po koncercie panie McKagan?
- Zajebiste, chyba najbardziej udany koncert w moim życiu. –
Powiedział zadowolony.
- Chyba całowanie mnie też, co?
- No, też.
Zauważyła, że temu wszystkiemu przysłuchuje się przyjaciółka.
- Całowanie? Czy ja o czymś nie wiem? – Zapytała z
zainteresowaniem.
- To on mnie zaczął całować… - Zaczęłam.
- Uważaj, bo ci uwierzę. – Rzekła z niedowierzaniem.
- Tak to prawda, to ja zacząłem. - Przyznał się.
Po chwili zaczęli przysłuchiwać się naszej rozmowie.
- Idziemy? – Zadałam pytanie.
- Wszyscy są? – Powiedziała głośno brunetka.
- Taak. – Usłyszałyśmy odpowiedź.
- To idziemy. – Krzyknęłam, machnęłam ręką na znak, aby szli
za mną. Po drodze cały alkohol z nas wyparował. Dotarliśmy na równo 22.
Poszłyśmy do domku, Jennifer spała. Po godzinie wpadło do nas starsze
towarzystwo oraz pokój Duff’a, czyli on sam, Dave i James. Ze sobą mieli wódkę
i wino, które zostało po koncercie. Poszliśmy do drugiego pokoju, gdzie nikt
nie mieszkał. Rozkręcił się melanż, Marry i Dave’a wywiało z budynku po
kwadransie, a ja z resztą czepiłam się picia i gadania. Po opróżnieniu butelki
wódki zaczęliśmy grać z butelkę na pytania i zadania. Pamiętam tylko, że miałam
za zadanie wypić pół butelki wódki i popić ją winem, potem całkowicie odebrało
mi pamięć.
Przespałam pół dnia, tak samo jak towarzystwo. Kiedy już się
obudziłam poszłam do łazienki i umyłam się. Zapomniałam wziąć ze sobą ubrań.
Zaszłam do pokoju w samym ręczniku nie zauważając siedzącego na łóżku Jeny
Duff’a. W tym samym czasie Jennifer
poszła do łazienki zajmując mi ją. Nie zauważyłam tego dalej stałam przy szafie
i szukałam ubrań, które mogłabym na siebie włożyć. Nagle poczułam dotyk na
swojej talii, gwałtownie odwróciłam się i złapałam spadający ręcznik. Ujrzałam
uśmiechającego się do mnie szatyna, posłałam mu grożącą minę, ale on nic sobie
z tego nie zrobił. Jego ręka dalej spoczywała na mej tali, przez chwilę stałam
jak wryta. Wykorzystał tę sytuacje, jego dłoń odsunęła się i zaczął mnie
całować. Stawiałam opór mimo mojego nieogarnięci, ale o miał znaczną przewagę.
Nie miałam się gdzie ruszyć, a nawet gdyby to ręcznik by spadł. Jedną ręką
trzymałam materiał, a drugą próbowałam go odepchnąć, lecz bez rezultatu, bo był
zbyt silny. Jego ręka dalej spoczywała na moim biodrze, a drugą opierał o szafę
uniemożliwiając mi jakikolwiek manewr. Oblegał moje usta, po chwili namysłu
wzięłam się w garść błyskawicznie podniosłam kolano tym samym kopiąc go między
nogi. W jednej chwili odskoczył ode mnie skomląc z bólu i trzymając się w
miejsce gdzie go zabolało, dzięki temu mogłam uwolnić się i dać mu z liścia
mówiąc:
- Nie ze mną te numery, kotku. Nie jestem tak łatwa jak
reszta.
Duff popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem jakby prosił abym
już go nie biła. Siadłam na łóżku i poprosiłam go, żeby zrobił to samo
naprzeciw mnie. Zauważyłam, że miał nieźle zaczerwieniony policzek. Kiedy był
już naprzeciwko mnie:
- Duff, słuchaj ja naprawdę nie chciałam cię uderzyć, ale to
była konieczność, bo dobierałeś się do mnie i poczułam się zagrożona, a tego
nie lubię. A z resztą, czy ty przypadkiem nie masz dziewczyny?
- Wiem, zachowałem się jak idiota. Strasznie Cię
przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. A co do mojego związku z Jennifer
ostatnio coś się miedzy nami nie układa i zastanawiam się nad zerwaniem z nią,
bo zachowuje się jak ostatnia idiotka.
- Aha. Dobra wybaczam Ci, ale więcej się tak nie zachowuj,
bo to było chamskie, a co do Jennifer to od razu zauważyłam jej zachowanie. A
moja rada jest taka żebyś się jeszcze zastanowił nad zerwaniem.
- No ok. zastanowię się, dzięki za radę. Jesteś naprawdę
fajna. Mogę cię chociaż przytulić?
- Może się chociaż ubiorę. – Powiedziałam z takim małym
poirytowaniem.
- Ok. Poczekam.
- To się odwróć.
- Dobra.
Odwrócił się, a ja próbowałam się ubrać, bo czułam jak pożera
mnie wzrokiem.
Haha, Duffy to jebany napaleniec, któremu trzeba zajebać w jaja, żeby się odwalił. ; P Nieźle to wymyśliłaś.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej. ; )
To nie ja wymyśliłam to zasługa koleżanki. :P
UsuńNo w końcu znalazłam czas na nadrobienie zaległości.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetni, poprzedni również mi się podoba.
Asortyment jaki zabrali ze sobą na koncert po prostu mnie rozwalił :D
"około 30 piw, 4 wódki i 10 butelek jakiegoś taniego wina." - epickie ^^
Duff widzę, ze leci na dwa fronty, no, no, może być ciekawie, nie powiem.
Ale jeśli mam być szczera, to wolałabym zeby zostawił Jennifer.
Poinformuj mnie o następnej notce!
Zapraszam do mnie: http://living-in-a-fucking-dreams.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Haha, i tak się stanie. On z nią zerwie. :D Ale to później. Nic więcej nie mówię.
UsuńJuż się nie mogę doczekać ^^
UsuńNo no... Nie spodziewałam się że nasza twórczość jest aż taka niezła. Pozytywne komenty poleciały więc git :D czyli nadal piszemy? ;P nie wiedziałam że mam aż taką wyobraźnię ;P
OdpowiedzUsuńPiszemy, piszemy :P
UsuńZapraszam na rozdział 6 na http://during-the-november-rain.blogspot.com/. ^^
OdpowiedzUsuńCześć c: W zamierzchłych czasach skomentowałaś mojego bloga, także informuję, iż na http://zachodnio-wschodnia-metropolia.blogspot.com jest nowy rozdział i będę wdzięczna za opinie :3
OdpowiedzUsuń