sobota, 1 września 2012

Rozdział 5 cz.1

Wrrr... Zabije kiedyś moich rodziców. Przez nich dodaję to wprowadzenie dopiero dzisiaj, a nie wczoraj...



Nie wiem gdzie jestem, na pewno to nie Lafayette. Rosną tu palmy. Palmy? Jest gorąco, słonecznie i słyszę szum fal. Rozglądam się, widzę swoją przyjaciółkę Marry siedzącą na plaży z jakimś rudym i gadającą z nim.
- Marry, gdzie my jesteśmy? – Zapytałam podchodząc do niej.
- Na wakacjach, nie widzisz?
- No wiedzę.
- A teraz grzecznie proszę, mogłabyś pójść sobie, bo przeszkadzasz mi i Dave’owi? – Zapytała trochę zirytowana.
- Tak, nie przeszkadzam wam. – Tak jak mówiłam poszłam sobie, chodziłam po plaży w samych spodenkach i bikini.

- Cześć, co taka dziewczyna robi tutaj sama? – Powiedział jakiś chłopak o długich, ciemnych i kręconych włosach, z wyglądu nie wiele starszy ode mnie. Właściwie to dlaczego się mnie czepiają? Jest wiele innych ładniejszych dziewczyn na tej plaży.
- Spaceruje po plaży. – Powiedziałam tak żeby ten typek już sobie poszedł. Nie powiem wyglądał na miłego, ale nie miałam ochoty na spacerki z nieznajomymi. Jednak tego nie zrobił i nie poszedł.
- Pospacerujemy razem? – Zaproponował, spojrzałam na niego jak na idiotę. On czyta mi w myślach, ale jakoś na odwrót.
- Ty chyba sobie żartujesz ze mnie? – Powiedziałam kpiącym głosem.
- Nie, ja cię tylko zapraszam na spacer. – Uśmiechnął się.
- Aha, i ja mam ci uwierzyć, że jak będziemy gdzieś dalej to nie zabierzesz mnie w krzaki i nie zgwałcisz?
- Tak. Nie jestem taki. Naprawdę mi nie wierzysz? Nic ci nie zrobię.
- Tak, nie wierzę.
- No proszę. Tak na 10 minut.
- A niech Ci będzie. – Wywróciłam oczami. A co mi tam zaryzykuje.

Szliśmy plażą i gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się, że przyjechał tutaj z San Francisco z rodziną. Ma tyle samo lat co ja. Zdziwiłam się. Nazywa się Mattie, ale wszyscy mówią do niego Matt. Chodziliśmy po tej plaży do późnego wieczora. Nie wiem jak to się stało, ale z 10 minut stało się parę godzin. Gdy musiałam już iść, podprowadził mnie pod same domki gdzie mieszkałam.
- To chyba będę musiała już iść. Dzięki za spotkanie, Matt.
- Też dziękuję. – Powiedział i po chwili dodał. - A na początku byłaś uparta i nie chciałaś iść.
- No, wiem.  – Uśmiechnęłam się słodko do niego. Odwzajemnił ten gest. – Spotkamy się kiedyś? – Zapytałam stojąc przy bramie i otwierając ją.
- Tak, z miłą chęcią.
- Co drugi dzień jestem na plaży, znajdziemy się. Ok?
- Tak.
Przeszłam przez bramę i chciałam ja zamknąć, zablokował ją nogą. Spojrzałam na niego z niepokojem. Podszedł bliżej mnie i pocałował mnie w policzek.
- To tak na pożegnanie. – Powiedział. Poczułam jak moje policzki robią się czerwone, schyliłam głowę, żeby tego nie zauważył. Takie gesty zawsze doprowadzały mnie do tego stanu.
- Cześć. – Podniosłam głowę i powiedziałam mu.
- Cześć. – Odpowiedział.
Weszłam do domku trochę nie ogarniając sytuacji. Cięgle myślałam o nowym koledze, a może nawet więcej niż koledze. Z tego zamyślenia wyrwała mnie przyjaciółka.
- Hej, Reb wszystko w porządku? - Zapytała z troską w głosie.
- Tak, wszystko.
- Wiesz jak my się martwiliśmy o ciebie?
- Nie i nie potrzebnie. Poznałam Matt’a. Jejku uroczy z niego chłopak. A właśnie jak tam twój związek z Davem?
- Dobrze. – Powiedziała rumieniąc się. Czyli nie tylko ja się rumienię. –  Matt? To ten koleś co cię zatrzymał na plaży, tak?
- Yhyym. – Powiedziałam kładąc się na łóżku.
- Opowiedz jak było. Wiesz ze wychowawczyni będzie zła, że szlajasz się z obcymi osobami po plaży i mieście?
- Tak, wiem. Jejku to było nie do opisania. Jest prze fantastyczny. Tak jak już wspomniałam nazywa się Matt, jest miły, wygadany, szczery. Podprowadził mnie pod samiutką bramę. Jeszcze się mamy spotkać. Tutaj przyjechał z San Francisco. Do domu wraca za tydzień, dosłownie 2 dni przed naszym wyjazdem. Chodziliśmy po calutkiej plaży, później po mieście. Jak na turystę dobrze zna miasto, aż mnie to zdziwiło. Coś jeszcze?
- Nie. Jak na razie wystarczy i tak w nocy się wygadasz.
- Zabije cię z to. - Spojrzałam na nią miną seryjnego zabójcy.
- Śmiało.
No tak przyjaciółki, grozimy sobie i grozimy, ale jak co do czego to do tego nie dochodzi. Chociaż teraz miałam ochotę rzucić się na nią. Ale nie zabiję przyjaciółki.

- Reb! Reb! Wstawaj! – usłyszałam czyjś głos.
- Marry?
- Tak, idiotko. – usłyszałam jak się śmiała i jak mówiła poszczególne słowa.
- Marry, jak ja za tobą tęskniłam. Kiedy przyjechałaś? – rzuciłam się jej w ramiona.
- Przed chwilą. Też tęskniłam.
Zauważyłam, że zasnęłam w salonie i dalej w nim jestem. Super. Jeszcze 2 dni do wyjazdu zapoznam ją z chłopakami. Spojrzałam na zegarek, wskazywał dziesiątą wieczorem. Oj to już jeden dzień do wyjazdu. Czyli nici z zapoznania.
- Rebecco pokaż Marry sypialnię i jej rzeczy.
- Dobrze mamo.
Zaprowadziłam ją do sypialni oraz oprowadziłam po całym domu żeby wiedziała co i jak. Mniej więcej po 2 w nocy poszłyśmy spać. Matka przychodziła z dziesięć razy i mówiła nam żebyśmy szły spać, bo moja przyjaciółka jest zmęczona.

8 komentarzy:

  1. super wprowadzenie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho, będę musiała nadrobić :) Mam nadzieję, ze uda mi się to dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku myślałam, że rudy koleś to Axl, a ten w loczkach to Slash, a później taki szok. ^^ Nie wiem dlaczego, ale pozytywny, bo niby co oni mogli by tam robić ? ; P

    Czekam na następny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Też na początku myślałam, że to Slash, a tu proszę, zaskoczenie. :P
    Fajny rozdział, ciekawe jak to będzie z tym Matt'em :d Informuj o następnej notce!
    Zapraszam do mnie: living-in-a-fucking-dreams-blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! ;) Założyłam właśnie nowego bloga, może masz ochotę wpaść? Zapraszam do komentowania! http://rocketfuckingqueen.blogspot.com/

    Link do starego bloga: http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowa notka! :)
    http://rocketfuckingqueen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dave?! Rudy Dave?! Czyżby mistrz Mustaine? No ja mam nadzieję... ;)
    Swoją drogą czy tylko mi, czytając fragment o chłopaku " o długich, ciemnych i kręconych włosach" miałam przed oczami Kirka? Potem skojarzył mi się jeszcze Slash, a na koniec wpadł (i szybko wypadł) mi do głowy Nick... a tu się okazuje, że to jakiś Matt. I teraz smutam. Ale! Matt jest z San Francisco... a to może znaczyć, że zna Cliffa. A to jest kluczowa informacja dla mojego życia! xD

    Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale wczoraj mi się po prostu nie chciało... :/
    Moją jak zwykle przeinteligentną wypowiedź zakończę w tym miejscu.

    OdpowiedzUsuń