niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 18

Szczerze mówiąc nie wiem kiedy napiszę następny, bo nauczyciele nagle zgapnęli się, że za dwa tygodnie są testy gimbazjalne. Czyli jednym słowem mam nawał nauki, testów, sprawdzianów, kartkówek i takich innych. Ale kogo to obchodzi.
Możliwe, że dopiero po 20-tym dodam kolejny.


- Ktoś zapłaci?! - usłyszałam zagłuszony gadaniną przyjaciół oburzony głos taksówkarza.
- A, tak Zabierać walizki! - wyciągnęłam z kieszeni banknoty i podałam je temu facetowi przez szybę, a w tym czasie Duff i Marry wyjęli bagaże. - Reszty nie trzeba - rzuciłam obojętnie do niego. Włączył silnik i po chwili odjechał z miejsca. - Moi kochani idziemy do domu - oznajmiłam odwracając się i szczerząc jak głupia.
- Taaak! - krzyknęła Marry jakby była naćpana.
- Czy ty przypadkiem czegoś nie brałaś? - zapytałam,a po chwili zaraziłam się od niej tą głupawką.
- Nie - pokręciła przecząco głową, a Duff spojrzał na nią jak na idiotkę.
- Brała coś? - zapytałam zwracając się do kolorowowłosej żyrafy. Pokiwał głową. - Co? - zdziwiłam się.
- Nie wiem, nie pokazywała mi, ale przed wylądowaniem poszła do kibla... - zaczął.
- Dobra, nie opowiadaj. Weźcie walizki i idziemy!
- Już - burknął.
- Nie marudź, Duffy, nie marudź -  zaczęłam się śmiać. Ruszyłam w stronę domu, tym samym otwierając bramkę. Przeszli przez nią.
- Aleee tuuuu ładnieee! - krzyknęła Marry. - Jest jak w raju. Palmy, willa, basen, ocean, słońce, upał... - wymieniała dalej, a ja walnęłam się z otwartej dłoni w twarz. Słońca jak na razie nie było. Odwróciłam się w stronę Duffa, który stał w miejscu i ślepo patrzył się na dom.
- Co ci? - zapytałam dźgając go w brzuch,
- Nic - wzruszył ramionami i spojrzał w moją stronę. - Ale ty niska jesteś.
- A ty wysoki - zaśmiałam się. Odwróciłam się i ujrzałam śmiejącą się i biegającą jak małe dziecko Marry. Z Duffem wybuchliśmy śmiechem na jej widok.
- Masz tutaj basen? - zapytała podbiegając do mnie.
- Tak - pokiwałam głową. - Z domem, ale najpierw musimy pójść do domu.
Nie dotarło do niej, bo pognała za domu, rzuciłam się za nią drąc się "Marry! Stój!". Kiedy dobiegłam do basenu było już za późno, stała na krawędzi i machała mi ręką. Zaczęła się śmiać i wskoczyła do wody. Chwile później przyszła do mnie Żyrafa.
- Oooo, basen - zauważył.
- Masz jakiś spóźniony zapłon? - zapytałam lekko drwiącym tonem.
- Yyy, chyba tak - wzruszył ramionami i zaczął zdejmować kurtkę i buty. Chwile później wskoczył do wody. Razem z brunetką zaczęli mnie chlapać.
- Nie! Proszę. Jestem cała mokra - krzyknęłam zrezygnowana.
- Ale tu jest ciepło - powiedziała przyjaciółka.
- To co - rzuciłam obojętnie. Duff wyszedł z basenu stanął za mną i wrzucił do wody, wleciałam z piskiem. - Pojebani jesteście - stwierdziłam szczerząc się.
- Nie prawda. To ty się zmieniłaś - sprzeciwiła się.
- Ja?
- Tak - powiedział Duff. Zaczęli mnie chlapać. Zabawy nie było końca.
Dopóki nie przyszła moja mama. Nieeeeeee...
- Co tu się wyrabia?!?!?!?! - zapytała z takim wkurwieniem, że nie sposób było się nie odwrócić.
- Co?
- Co wy tu robicie?!?!
- Ee, a nie widać? - zaczęłam jej pyskować. No, przerwała nam w samo najlepszej sytuacji.
- Proszę mi wyjść z tego basenu, zabrać walizki, pójść do domu, przebrać i wysuszyć.- ciągnęła surowym (jak ziemniak xD) tonem. - A ty, droga Rebecco jak skończysz pójdziesz do kuchni mi pomóc w obiedzie - obróciła się na pięcie i poszła do domu.
- To co robimy? - zapytałam obojętnie.
- To co robiliśmy - rzuciła brunetka i ochlapała nas.

Jednak po godzinie siedzenia w basenie każdemu zrobiło się zimno i wyszliśmy z niego. Trzęsąc się pognaliśmy do domu nawet nie zabierając rzeczy. Jak przebrałam się wysłałam ich do łazienki. Marry do mnie do pokoju, a Duffa do tego gdzie zajmowali. Zeszłam na dół, zabrałam z na dworu walizki moich gości i zaniosłam je na górę.
- Dzięki, dzięki, dzięki! - rzuciła się na mnie przyjaciółka.
- To dla mnie drobnostka. Żebyś ty zobaczyła co ja miałam dźwigać jak przyjechałam - zaśmiałam się.
- Ooo, dzięki Reb - powiedział Duff i przytulił mnie od tyłu. Tak byłam w środku tego przytulańca.
Przebrali się w czyste ubrania i zeszliśmy do kuchni. Matka wygoniła ich do salonu, a mi zaczęła prawić kazanie. Uspokoiłam ją. zrobiłyśmy szybki obiad. Zjedliśmy go. Poszliśmy do pokoju.
- Toooo co robimy? - zapytałam oglądając się po pokoju.
- Gramy w karty - zasugerowała Żyrafa podnosząc palec wskazujący do góry.
- Okej - kiwnęłam głową. Usiedliśmy na puszystym dywanie koloru ciemnego beżu wpadającego w odcień brązu. Cały pokój był beżowy. Dobra, co w tym domu nie jest beżowe? Wracając do pokoju. Jak wspomniałam był koloru kremowego, po dwóch stronach były łóżka przykryte brązową narzutą, a pod spodem białą pościelą. Na środku było duże okno zakryte białą, zwiewną firanką. Na przeciwko tego stały dwie komody i szafa między nimi.
Do około dwudziestej graliśmy w ową grę, zeszliśmy na dół na kolację. Wróciliśmy spowrotem do pokoju, tylko teraz mojego.
- Mam coś na wieczór - nagle zaczął Duff, aż mu się oczy zaświeciły, Marry tak samo.
- Co? - zapytałam zaciekawiona.
- Poczekajcie chwilę - wyszedł z pokoju. Przyszedł spowrotem z trzema butelkami wódki. Przyjaciółka klasnęła z zachwytu.
- Aż tyle tego masz? - zdziwiłam się, usiadł obok mnie, podał nam po butelce i swoją otworzył.
- Nie, tego jest więcej.
Resztę wieczoru spędziliśmy na piciu i odwalaniu. Gdzieś przed północą włączyliśmy płytę. Nawet nie pamiętam kogo, ale pamiętam, że darliśmy się na całą okolicę.

Obudziłam się na zimnej drewnianej podłodze obok mojego łóżka. W mojej głowie leciała muzyka, ale nie mogłam sobie przypomnieć co to. Leniwie podniosłam się z podłogi. Moi goście leżeli na łóżku przytulając się do poduszek.Widok był komiczny. Zaczęłam iść, potknęłam się o butelkę. CO? Policzyłam je wszystkie. Naliczyłam z dziesięć. Dzisiaj miał przyjechać Will. Zeszłam na dól rozprostowując kości. Zrobiłam śniadanie. Pod koniec mojego męczenia się z jedzeniem towarzystwo zeszło na dół ziewając.
- Cześć mała - rzucił Duff przytulając mnie.
- Siemka duży - zaśmiałam się.
- A ja to co? - oburzyła się na żarty Marry.
- Ty też chodź - podałam jej rękę, a właściwie to ramię.
Zjedliśmy śniadonio-podobne coś przeze mnie zrobione i czekaliśmy na zjawienie się tej rudej małpy.


Koniec. Przerywam w najgłupszy momencie, ale trzeba.

6 komentarzy:

  1. Hahah! ,,Co tu się wyrabia!?!?!?!?! " - jebłam ze śmiechu. Rozdział czysto zajebisty! Czekam na następny i zapraszam do mnie na nowy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogłabym cię teraz opierdolić. Zjechać od góry do dołu, ale dupa, bo mi się nie chce. A za co dokładniej? Bo... DLACZEGO, DO KURWY, NIE OPISAŁAŚ TYCH ODPAŁÓW PO PIJAKU!? Aż mi smutno, god damn it ;__;

    Ale już pomijając to, to chyba nie zaskoczy cię fakt, że mamuśka mnie wkurwia? Tak, bo co jej przeszkadza, że byli w tym basenie? Nie rozumiem tego i chyba nie chcę zrozumieć, soł, niech ta kobieta idzie się leczyć. Kurwa, wielkie pretensje o byle gówno - jakbym widziała swojego ojca, bez kitu... A jest coś jeszcze? No ba - wychlali tyyyyyle wódki, że aż poczułam się zazdrosna i chcę się napić... Dasz mi troszkę procentów? Ładnie proszę : 3 Ale ten... Egoisty jebane, nie zostawili niczego dla wiewióry...

    Kurwa, daj szybko nowy rozdział, bo jak sama wiesz - ja już snuję scenariusze, jaka będzie reakcja Willa na Duffiastego, bo chyba - znając go - to nie będzie srał po gaciach z radości, że, ya know, ma konkurencje. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już ci ie będzie smutno. Opiszę dokładniej całą piątkę z piciem xD.
      Wiesz ta mamuśka wszystkich wkurza i ma taka być. z chęcią bym ją zabiła, ale nie chce osieracać Reb. No już bez takich, bo nie ma ojca. A i co do ojców to oni wszyscy mają pretensje o byle gówno, a jest jeszcze gorzej jak zacznę mu pyskować, a lubię mu to robić, bo jest strasznym leniem.
      Wiesz zawsze moge ci coś oddać z mojego barku. I pomyśleć, że brakuje tam tylko Jacka Danielsa xD.

      Usuń
  3. Aah..Rozdział zajebisty, poprzednie też. Tylko jedna uwaga - nie zbywaj tak akcji w niektórych momentach. Nie wiem, czy wiesz o co mi chodzi.. Np. Opisujesz jeden dzień potem - Obudziła się. Zjadła śniadanie. Wyszła na krótki spacer. Wróciła na obiad. Wypaliła trzy paczki szlugów i akurat zdążyła na kolację. Wzięła prysznic i poszła spać - a potem następny znów szczegółowo. Moim (nie)skromnym zdaniem, zamiast tak zbywać ten środkowy dzień, lepiej byłoby go ominąć i postawić na 'dwa dni później'..;D Taki przykład. Ale w sumie nic więcej mi się nie rzuca w oczy..:) Żeby nie było, że ta Ewa to nic nie robi, tylko się przypierdla, to powiem, że za to akcja mi się bardzo podoba. I wkurwia mnie matka Reb. Hah, i tu powiem jak czekoladowa - jakbym widziała swojego ojca. Momentami niby spoko, już się wydaje że bd okej, a tu nagle to to się wkurwia, bo... Nie wiem... Marchewka jest marchewkowa..xD Jestem ciekawa, jak się akcja dalej potoczy i jak zareagują na siebie Reb, Merry, James, Will i wgl wszyscy..;D
    Czekam na kolejny i pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże dzięki ;* Postaram się tak nie robić. Matka Reb ma wkurwiać xD. No to trzeba dalej pisać xD. Lecę ;).

      Usuń