piątek, 25 października 2013

Rozdział 33


I jest! Nowy. Wyjątkowo krótki. Chyba najkrótszy w całej historii mojego bloga. Wiem, ze głupio skończony i ogólnie nic nie pasuje do siebie, ale jest. Mam kolejne do napisania i jeszcze muszę dodać na drugiego bloga.
Macie, możecie ponarzekać :D. Z chęcią poczytam.


Listopad 1982 roku.


Minęło ponad trzy i pół roku. Wszystko się pozmieniało. Moje życie to już w ogóle. Zwłaszcza po tym jak przyjechałam do LA.
No tak, co mogę powiedzieć? Dużo i to bardzo dużo.
Ale opowiem w skrócie jak to było. Po przyjeździe matka kazała mi się spotkać z Jamesem, którego miałam całkowicie w dupie. Tak jak powiedziałam Mary miałam straszne wyrzuty sumienia od tego, że przespałam się z Duffem, ale Jamesowi tego nie powiedziałam. Nie mogłabym! Zresztą obiecaliśmy sobie, że nikt więcej się o tym nie dowie. Jamesowi powiedziałam, że przemyślałam trochę to co się między mami działo i stwierdziłam, że to bez sensu. Chłopak po jakimś tygodniu ciszy zgodził się i zostaliśmy "przyjaciółmi". Do końca liceum, do czerwca mówiliśmy sobie tylko "cześć". Gdzie pod koniec brakowało mi jego towarzystwa. Było mi głupio i dziwnie, bo potrzebowałam przyjaciół, a jedna przyjaciółka ze szkoły i Lars, który ciągle mi gadał żebym porozmawiała z chłopakiem mi nie wystarczało. No oczywiście byli jeszcze Will z Jeffem i Mary z Duffem, ale przez listy to nie to samo co mieć ich obok siebie. Na zakończenie ostatnich klas liceum, Lars z Jamesem przyszli lekko wstawieni i "porwali" mnie tuż po rozdaniu świadectw i dyplomów zakończenia szkoły i zdania egzaminów. Oczywiście nie było nas na zdjęciach i kronice, ale za to fajnie się bawiliśmy u mnie nad basenem z piwem pod pachą. Schlaliśmy się i zostaliśmy przyjaciółmi już naprawdę. Teraz jest tak, że przychodzimy do siebie. Chociaż chłopaki mają zespół i niedługo wyjeżdżają do San Francisco, bo basista ich zespołu postawił warunek, że mają tam zamieszkać. Niedługo wydają pierwszą płytę. To już jest sukces! To teraz z innej strony… Z Mary i Duffem ciągle utrzymuje kontakt, głownie przez listy. Chociaż przez jedno lato pojechałam do wujka Harrisa na dwa miesiące, bo matka miała mnie dosyć, a on mnie zapraszał od kilku lat do siebie. Także towarzyszyłam Iron Maiden w tournee po Ameryce Północnej w '81. Chłopaki z zespołu myśleli, że jestem o wiele młodsza. Kiedy tak przyjechałam do nich zdziwili się, sam Steven był pod wrażeniem, że tak wyrosłam. Widział mnie jeszcze jak miałam z pięć lat.

***


- Dziewczyno, coś ci wypadło! – Dobiegł mnie jakiś męski głos za mną. Odwróciłam się aby zobaczyć kto to. - Ojej, przepraszam, myślałem, że jesteś o wiele młodsza – moim oczom ukazał się chłopak. Dokładnie to brunet o dłuższych kręconych włosach wyglądających jak świderki, był niewiele wyższy ode mnie i chyba nie wiele starszy. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ubrany w czarne jeansowe spodnie, ciemnoszarą bluzkę i skórzaną kurtkę z podwiniętymi rękawami. W prawej ręce trzymał moje okulary, które rozpadły się na pół.
- O mój Boże! Moje okulary! – krzyknęłam łapiąc się dłońmi za policzki.
- Pewnie musiały być drogie?
- Nie, ale bardzo ważne dla mnie – krzywo się uśmiechnęłam. – Jestem Rebecca – spojrzałam na chłopaka i wyciągnęłam rękę w jego stronę. – A ty? – W tej samej chwili zauważyłam, że jest jednak w moim wieku, jak nie nawet młodszy.
- Slash… ale tak naprawdę to Saul Hudson – przedstawił się i zaczął mi się przyglądać. No tak, jakoś za specjalnie to ja nie wyglądałam. Miałam na sobie stare, znoszone, jasno jeansowe spodenki mojej mamy, szary luźny podkoszulek i czarne trampki i na to jasno jeansowa koszula mojego taty, która sięgała mi do połowy ud. Włosy to oczywiście jeden wielki nieogarnięty mop. Nawet ich nie uczesałam.
- Czyli mam na ciebie mówić Slash, rozumiem? – spytałam dla pewności.
- Tak - uśmiechnął się. Jaki on miał słodki ten uśmiech, na dodatek jeszcze jego ciemne oczy zaczęły wesoło błyszczeć.
- Okej, zrozumiałam. A teraz mogłabym odzyskać swoje okulary? – wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.
- Tak, jasne.
Właśnie miał mi podawać moje rozbite okulary, kiedy usłyszeliśmy jak ktoś się wyjebał. A że było to w parku, gdzie jeździło dużo deskorolkarzy to było normą, że ktoś zjebał się z deski. Zaśmiałam się, właściwie to zachichotałam i we dwoje spojrzeliśmy w to miejsce skąd dochodził odgłos upadku.
- O kurwa! Moje kolano! – krzyknął blondyn obejmując swoją część ciała.
- Nic ci nie jest? – podleciał do niego Slash i klepnął go porządnie w ramie. Znowu się zaśmiałam. Podeszłam do nich z zacieszem na twarzy. Czułam, że to nie będzie taka sobie przelotna znajomość.

5 komentarzy:

  1. Slaaash! I Steven! Na pewno Steven! Któż inny mógłby się tak wyjebać? xDDDD Jeeeej.Nie wiem co napisać, bo jakoś tak do komentarzy weny ja nie mam... no nie ważne, czekam na rozdział na drugim blogu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kiedy będzie D: Ale chce go mieć już przepisanego...

      Usuń
  2. jeju... szkoda mi związku Rebecci i Jamesa... kurde... według mnie idealnie do siebie pasowali. ehh.
    Rebecca poznała Slasha... teraz usłyszeli jak ktoś wyjebał się na deskorolce... pewnie Popcorn. czyli niedługo mam rozumieć powstanie GnR :)

    tournee z Maidenami, umieram... :O <333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę czasu minie zanim powstanie GnR.
      To mógłby być tylko Popcorn, nikt inny :D.

      Usuń
  3. Przepraszam za mój zapłon, ale prawie nie wchodzę na internet (nie licząc facebooka, bo od niego chyba jestem uzależniona). Ostanio obiecałam ambitny komentarz i spełnię tą obietnicę, a co!
    Podzielę sobie ten rozdział na dwie części. Ta pierwsza brzmiała tak, jakbyś miała zamiar skończyć bloga, aż naprawdę się wystraszyłam. Ale ogarnęłam wszystko w drugiej.
    Co do związku Reb z Jamesem. Wcale mi go nie szkoda, jakoś mi do niej nie pasował.
    I upragniony koniec liceum, na który sama czekam z niecierpliwością. Ale jeszcze trochę sobie poczekam.
    I jest w końcu Slash i Popcorn <3. Zgaduję, że akcja będzie się toczyć teraz wokół nich, co bardzo mi pasuje.
    Dobra, koniec mojego twórczo-ambitnego monologu.
    Weny, dużo weny, tradycyjnie.
    ~ K.


    OdpowiedzUsuń