środa, 16 października 2013

Rozdział 32

Jak chciałam coś napisać to nie mogłam. Macie krótki i mam już kilka do opracowania i myślę, że może w październiku jeszcze dodam z jeden.
Było tego więcej, ale mi się DZIWNYM cudem usunęło.
Zapraszam do czytania.



- Mamo! Już jesteś! - krzyknęłam widząc moją rodzicielkę przed domem państwa Wissar. - Myślałam, że przyjedziesz później.
- Nie. Chciałam zabrać cię do domu na urodziny. Jeszcze niecały tydzień, a do Los Angeles nie jedzie się trzech godzin tylko ponad półtora dnia. Jeszcze James się o ciebie wypytuje. Nie! Wczoraj zaczął pod pretekstem, że miałaś do niego zadzwonić, a nie dzwonisz - powiedziała, a ja zrobiłam wielkie oczy. A no tak. Kiedyś obiecałam mu to, ale po dniu wypadło mi to z głowy.
- Yyy... No bo miałam do niego zadzwonić, ale wypadło mi z głowy - wytłumaczyłam się. - A kiedy masz zamiar ruszać spowrotem do domu? - zapytałam.
- Wszystko zależy od Anne - wzruszyła ramionami. - Ale mam nadzieję, że za dwa dni. Gdzie ona jest?
Spojrzałam za siebie i ujrzałam Marry, jej tatę i mamę.
- Yy... W domu. Właśnie odbywają rozmowę - odwróciłam się do niej. Nagle przy drzwiach pojawiła się córka z matką. O nie! Czas witań rozpoczęty.
- Och, Florence... Jak ja cię dawno nie widziałam... Widzę, że przez tą przeprowadzkę i kalifornijskie słońce wyładniałaś...
Miałam ochotę komuś przyłożyć, albo lepiej schować się, bo to co tu się działo to jedna wielka masakra. Marry zaczęła się śmiać słysząc to.
- Czy one zawsze muszą sobie tak słodzić? - zapytałam ze spokojem w głosie.
- Chyba tak. My też takie będziemy - powiedziała z uśmiechem na twarzy. - Też będziemy się tak odmładzać? - zapytała z lekkim obrzydzeniem w głosie.
- Na to wychodzi - wreszcie się uśmiechnęłam.
- Czego ty taka bez uśmiechu chodziłaś dzisiaj?
- Bo mama przyjechała i wspomniała o Jamesie. Wiesz, że on się o mnie wypytywał?
- Nie, a to źle? - weszła przede mnie. - Chodź siądziemy i pogadamy - wskazała głową na fotele ustawione przy końcu tylnej werandy domu.
- Okej - burknęłam.
- Reb, ciesz się, że ktoś się tobą interesuje - usiadła po turecku w jednym z trzech foteli.
- Ale po co? Przez to co zrobiłam wtedy u Matta mam wyrzuty sumienia. Nie chcę być z Jamesem. Chciałabym żebyśmy byli przyjaciółmi, ale to tera raczej nie możliwe... - zaczęłam się wyżalać do przyjaciółki.
- Reb, dlaczego widzisz to wszystko tak pesymistycznie. A może będzie tak, że razem tak stwierdzicie i na najbliższym spotkaniu powiecie sobie właśnie to - zaproponowała.
- Też tak może być, ale to raczej nie jest możliwe - pokręciłam głową.
- Jest. Może jesteście wyjątkiem od reguły. Może właśnie tak będzie. Nie myśl pesymistycznie - poklepała mnie po ramieniu.
- No dobra. Spróbuje - na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dziewczynki! Idziecie z nami na obiad do restauracji? - zapytał ojciec Marry.
- Yyy... - zacięłam się.
- Chyba raczej nie. Zamówimy sobie pizzę i zaprosimy Duffa do domu, albo pójdziemy z nim, co ty na to? - odpowiedziała jemu.
- Jak chcecie.
 Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Za to Marry popatrzyła na ojca jak na kogoś, kto jej nie rozumie.
- Ale mi chodziło o konkrety, tato - mruknęła.
- Ale co ja ci mogę powiedzieć? - podszedł do nas. - Co? Żebyś nigdzie nie szła? - pokiwała głową. - Nie. A czy ja ci kiedykolwiek czegoś zabraniałem?
- Tak. Jak byłam mała to zabraniałeś mi przechodzić przez ulice - powiedziała z powagą. Zaśmiałam się.
- Marry nie przesadzaj. Mi też nie pozwalali przechodzić przez ulice i na dodatek prowadzili mnie do szkoły, która była trzy ulice dalej za rękę - powiedziałam ledwo co wytrzymując komizm tej sytuacji.
- No tak, pamiętam. Jak we dwie prowadzali nas do szkoły, z tymi wielkimi plecakami... - zaczęła wspominać.
- No dobra dziewczyny. My tu chcemy iść, a wy tutaj gadu gadu, a ja miałem jeszcze po pytaniu do was - przerwał nam pan Wissar.
- Proszę mówić - spojrzałam na niego.
- Tak, tato. Mów. Słuchamy - przyjaciółka odwróciła się do niego przodem.
- Pierw do Reb... Czy twoja mama wszystko je? - padło pytanie do mnie.
- Yy... No chyba tak - odpowiedziałam po dokładniejszym zastanowieniu się, potem dla ponownego przypomnienia czy przypadkiem czegoś nie zapomniałam zaczęłam wyliczać na palcach. - Mięso je, ryby też, warzywa też, słodycze tak samo. Wszystko je.
- Och. No dzięki - uśmiechnął się do mnie i zwrócił się z pytaniem do swojej córki. - Mów ile zostawić wam pieniędzy na jedzenie.
- To ja pójdę do mamy w takim razie... - wskazałam kciukiem na drzwi i już miałam wstawać.
- Nie, zostań - zatrzymał mnie.
- No ale...
- Nie ma ale. Marry, mów ile mam wam zostawić.
- Yyy... Nie wiem. Ile dasz. My sobie jakoś poradzimy - odpowiedziała.

Zostawił nam kasę i poszli gdzieś na miasto. My zebrałyśmy się w ciągu piętnastu minut i ruszyliśmy do Duffa śpiewając piosenki z dzieciństwa. Z Żyrafą zaswędzaliśmy się gdzieś na zadupie Seattle. Wróciliśmy po jedenastej. Rodziców dalej nie było w domu i Duff został z nami, bo udawałyśmy, że boimy się ciemności.
Pierwsze co zrobiliśmy to poszliśmy do pokoju Mary. Po pierwszej padliśmy wszyscy na jednym łóżku grając w karty.

Trzy dni później musiałyśmy z mamą jechać. Droga zajęła nam jakieś 2 dni i nie była męcząca. Przynajmniej dla mnie. Na początku wyłam jak głupia, Mary tak samo. Duff nas pocieszał i ciągle powtarzał żebyśmy nie płakały. Co jak co było jeszcze gorzej.

9 komentarzy:

  1. Rozdział <3
    Po raz kolejny, nie wiem już który, wytłumaczę się, że nie napiszę długiego, ambitnego komentarza. Ten chyba będzie najgorszy ze wszystkich, wybacz. Mam naprawdę dużo na głowie i nie mam siły.
    Rozdział dobry, tylko krótki.
    Nie no, nic więcej nie wymyślę. Obiecuję, że następnym razem się postaram. A teraz idę spać.
    ~ K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, po trzech dniach komentarz :D.
      Dzięki :)
      Wiem, że krótki, ale przynajmniej jest :). Jak spojrzałam na godzinę to stwierdziłam, że nie miałabym siły pisać o tej porze komentarza. Masakra. Wczoraj padłam przed 22.

      Usuń
    2. Dopiero po trzech dniach, bo nie mam czasu kompletnie na nic. A o wpół do pierwszej nigdy nie śpię, nawet na tygodniu. Nie mam czasu spać, szkoła. Nauczyciele chyba myślą, że jesteśmy cyborgami.
      ~ K.

      Usuń
    3. U nas myślą, że możemy się uczyć all day, all night. Czasami mam dosyć, ale lubię moją szkołę. Nawet nie mam czasu na pisanie bloga ale jakoś go piszę na lekcjach i muszę przepisywać jak nie ma rodziców w domu :P.

      Usuń
    4. Dbasz o nas ;3
      Ale nieładnie tak po kryjomu przepisywać rozdziały na komputer :D. Co ja mówię, bardzo ładnie! ;)
      ~ K.

      Usuń
    5. Oj tam. Ale ważne że są :D.
      Mimo tego, ze jest mało osób komentuje to i tak sprawia mi wielką przyjemność jak napiszą te 2 czy 3 osoby komentarz :D.

      Usuń
  2. Na - http://whispers-and-weep.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział. Serdecznie zapraszam ^^
    ~Draconis

    OdpowiedzUsuń
  3. Króóóótki! Czekam na następny. I na drugim blogu xD Nie mam weny na komentarze xD

    OdpowiedzUsuń