niedziela, 29 września 2013

Rozdział 31

Niestety rok szkolny w pełni zaczęty, nowe liceum też. Już widzę po miesiącu, że będzie trudno i stwierdziłam, że będę rzadziej zaglądać na bloga, to samo z rozdziałami. Możliwe, że będę dodawać co miesiąc, albo i rzadziej. Jak się wybrało najlepsze, a wręcz jak to nauczyciele mówią "elitarne" liceum to się ma naukę. A jednak mat fizy to nie przelewki i trzeba się uczyć.
Cóż, mam pytanie. Jest jakaś blogerka, albo osoba czytająca, która jak ja ma umysł ścisły, albo coś w tym stylu? Bo wydaje mi się, że jestem tutaj wyjątkiem.
A no i pewnie widać tutaj mój humor, także przepraszam za wkurwienie Reb do wszystkiego co się rusza i postaram się żeby tak dalej nie było :).

Zapraszam do czytania i KOMENTOWANIA.


Otworzyłam oczy. Pierwsze co zauważyłam to jakieś blond kłaki, i straszny ból głowy. Ale to nie tylko moje kłaki. Co? Mało co nie wyskoczyłam z łóżka. Łóżka? Co ja robię w czyimś łóżku?
Podniosłam się do pozycji siedzącej i jeszcze bardziej owinęłam kołdrą. Było mi zimno. Tak, i chyba byłam nago, bo moje ubrania leżały na podłodze. Nie tylko moje, bo tej rozczochranej, malowanej na żółto Żyrafy też. Spojrzałam na okna. Była szarówka, a zza drzwi było słychać jeszcze ściszoną muzykę. Potem na łóżko. Na nim leżał na brzuchu Duff i miał przykrytą dupę prześcieradłem. Fajnie. Już wiem co musiało się dziać w nocy. Poszukałam wzrokiem zegarka. Ledwo co zauważyłam jak wskazówki wskazywały 4:30.
Wstałam z łóżka, zabierając za sobą kołdrę. Zebrałam bieliznę i ubranie z podłogi, spowrotem siadłam na łóżku i zaczęłam się ubierać.
Po jakiś 15 minutach siedzeniu w samej bieliźnie na łóżku i patrzeniu się na śpiącego Duffa postanowiłam, że obudzę to tlenione coś i pójdziemy do domu. W końcu trzeba się jeszcze ogarnąć, a znając życie będziemy to odsypiać.
- Duff?
- Tak? - odwrócił się do mnie przodem z zamkniętymi oczami.
- Co się w ogóle stało w parę godzin temu, bo jakoś miałam dziurę w pamięci? - zapytałam blondyna, patrząc wszędzie tylko nie na niego. Coś mi mówiło, że jest źle.
- No wiesz. Na początku to było tak, że Matt zaczął się do ciebie docierać i ja cię z tego uratowałem, bo nie chciałem żebyś poszła z pierwszym lepszym chłopakiem do łóżka, a zwłaszcza nie z nim, bo zaraz było by głośno. Tak przy okazji i tak może być głośno, bo ty przyjechałaś i on cię zaczyna powoli kojarzyć jako koleżankę z piaskownicy, która rzucała w niego piaskiem - zaśmiał się. No Boże mów, a nie się śmiejesz i opowiadasz mi co było kiedyś.
- I co? - wreszcie na niego spojrzałam. Na jego twarzy widniał lekki uśmieszek na jeden bok, co mi się od zawsze podobało u chłopaków.
- Chyba ci już Roxy mówiła, że wszystkim wszystko mówi? - kiwnęłam głową. W sumie to nie za bardzo go słuchałam, bo ja chciałam konkretów, a nie wiadomości o Macie, których i tak dowiedziałam się od jego siostry. - No, to i jakimś dziwnym sposobem wypominałem ci Jamesa, a ty mi odpowiedziałaś, że już z nim skończyłaś. Moje myśli zaczęły krążyć wokół ciebie... - dalej zaczął mi opowiadać jak przez chwilę uważał mnie za dziwkę, ale tego dosłownie nie powiedział. Potem uznał, że coś do mnie czuje. Jak miałam 'urwanie filmu' to dużo się działo. Ponownie Matt rzucił się na mnie, tylko teraz z rękami i podobno zaczął mnie obmacywać, gdzie w połowie akcji przerwało nam farbowane emu. Po krótkiej kłótni na temat mojego życia zaczęliśmy się jakimś dziwnym trafem do siebie nawzajem dobierać i trafiliśmy do łóżka. Aha i tyle miał mi do przekazania? No fajnie, nie powiem. Ale i też tego się spodziewałam po nim.
- Jak myślisz jest ktoś jeszcze na dole? - zapytałam po paru minutach ciszy.
- Pewnie tak - powiedział, a ja już wiedziałam, że to nie koniec jego odpowiedzi. - Tylko musimy się szybko ogarnąć i wyjść nie zauważeni. Tak będzie najlepiej, bo coś myślę, że Matt stwierdził, że jesteśmy już dawno u siebie w domu.
- Yhym - mruknęłam pod nosem. - Mógłbyś się odwrócić? - zapytałam powoli wstając z łóżka.
- Po co?
- Bo chce się ubrać - wytłumaczyłam mu chodząc po pokoju w kołdrze i zbierając ubrania.
- Po co?
- Po to żebyś się nie patrzył - powiedziałam spokojnie, ale czułam jak mnie roznosi z irytacji.
Jakimś dziwnym cudem mogłam się ubrać i on mógł się nie patrzeć. Później zebraliśmy się w miarę szybko i cicho, nie zauważeni wyszliśmy z tego pobojowiska.
Całą drogę spędziliśmy na rozmowie. Sama nawet nie wiem na jaki temat, ale chyba gadaliśmy o wszystkim. Po połowie godziny byliśmy pod domem blondyna.
- To jak robimy? - zapytałam nie wiedząc co mam robić. Drogi do domu Mary nie pamiętałam, a też nie chciałam wpraszać się do Duffa.
- Yy... No nie wiem - obejrzał się po okolicy i cicho westchnął. - Wiesz mógłbym cię odprowadzić do domu Mary, ale nie wiem, czy ona już jest. A jak jej mama zobaczy, że nie jesteście razem to dostaniecie niezłą ojebkę.
- To co? Ale jak zadzwonisz do niej teraz to będzie wiedziała, że jest coś nie tak. Także co jak co to i tak zawsze wyjdzie na źle, a nie chcę się wpraszać do was - powiedziałam co miałam na myśli, a i zapomniałam. - Patrz która jest w ogóle godzina? Piąta? Szósta?
- Gdzieś koło szóstej. Ale jak pójdziemy do mnie do domu to nie będziesz miała lipy. Posiedzimy u mnie do 10, a potem wkręcimy jakiś kit mojej mamie i pani Wissar - uśmiechnął się do mnie. Zaczęłam mu wierzyć, że tak będzie.
- Dobra, ale trzymam cię za słowo. Ma tak być. Jak coś się nie uda to...
- To dam rękę sobie uciąć jak tak nie będzie - przerwał mi, tak jakby kończąc moją wypowiedź.

Stałam patrząc na niego w milczeniu. Nagle pociągnął mnie w stronę domu, ale ja się nie ruszyłam .
- No, Reb chodź - burknął do mnie. Wywróciłam uszami i poszłam za nim do jego domu.
W środku powiedział, że wszyscy pewnie śpią i żebym cicho szła do jego pokoju. Dziwnym trafem pamiętałam jak mała biegałam z pokoju do pokoju śmiejąc się ze wszystkiego, a starsze rodzeństwo Duffa próbowało mnie łapać. Moja mama była wkurwiona tym faktem, a nam wszystkim sprawiało to wielką radość.
- Trafisz sama do pokoju, czy mam cię zaprowadzić? - zapytał. - Jak coś to ten sam co miałem wcześniej.
- Trafię sama - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę jego pokoju. - A ty czego nie idziesz? - zdziwiłam się.
- Bo... Muszę pójść do kuchni na chwilę... Pewnie... Albo nie... - zaczął się tak jakby jąkać.
- Duff, coś nie tak? - podeszłam do niego. Stał i patrzył się na ścianę za mną. Odwróciłam się aby zobaczyć co jest, albo kto jest. Ale nic tam nie było. - Co jest? - zaczynałam się bać, czy przypadkiem nie na jakiejś choroby, czy coś, ale nie mógł mieć.
- Nic. Idź do pokoju. Zaraz tam przyjdę - rozkazał mi. Wyruszyłam ramionami i poszłam, ciągle oglądając się za chłopakiem.
Weszłam do jego sypialni i co? Zamurowało mnie. Dosłownie. To wszystko się zmieniło nie do poznania. Pamiętam dokładnie jak wyglądało to pomieszczenie parę lat temu. Teraz na białych ścianach wisiały plakaty wszystkich punkowych zespołów, ale i nie tylko. Dało się zauważyć takie zespoły jak Led Zeppelin, The Rolling Stones, czy The Beatles. Ale to i tak były tylko pojedyncze plakaty. Na podłodze walały się jakieś kartki z zapisem nutowym i słowami, w rogu pokoju stał kawałek perkusji, a gdzieś przy szafach gitary. Zauważyłam jeden bas, z dwa akustyki i elektryk na piecyku. Jej, jak w raju. Pomijając fakt, że łóżko było niepościelone. Miałam jakieś takie coś, że musiało być pościelone.
Od pięciu minut stałam w progu, aż zdecydowałam się, że dalej wejdę do środka. A żeby mnie kurwica nie wzięła to zaczęłam jakoś ścielić łóżko. W połowie mojej roboty wpadł Duff.
- Co ty robisz? Nudzi ci się? Udajesz sprzątaczkę, czy jak? - zapytał, a ja się tylko do niego odwróciłam.  W rękach trzymał dwa kubki z gorącą herbatą.
- No nie, ale jakoś mi to łóżko nie pasowało - przyznałam się. - Wiesz, że masz zajebisty pokój?
- Yhym - mruknął stawiając kubki na szafce. - Każdy mi to mówi - przyznał.
 Nie dziwię się wcale. Gdybym ja miała taki pokój to była bym z niego dumna. Mój w Los Angeles nawet tak nie wygląda. Aż mi się głupio i przykro zrobiło. Sama nie wiem czemu. Ale to chyba była zazdrość. Siadłam na łóżku. Było strasznie miękkie. Aż chciałam mu powiedzieć, że ma fajne łóżko, ale pewnie jeszcze by coś pomyślał.
Po jakiś dziesięciu minutach siedzenia i stania w ciszy Duff się odezwał z zapytaniem czy chce herbatę. A że czułam tak trochę kaca, to pić mi się chciało. Zaczęłam do niego warczeć żeby mi wreszcie dał to picie, a ten zaczął się że mną drażnić. Miałam ochotę wydrzeć się na niego, ale wiedząc, że jego rodzina, albo przynajmniej część jest tutaj, to nie mogłam tego zrobić.
- To dasz mi tą herbatę? - zapytałam spokojnie. Już miałam powoli dosyć tego co się działo, ale było nawet śmieszne.
- Co? Już wysiąkasz? - zapytał powstrzymując śmiech.
- Nie, ale chce mi się pić - powiedziałam z głupim uśmieszkiem, a w środku miałam plan jak wziąć sobie ten kubek. Tylko jeszcze pytanie. - To na pewno dla mnie?
- Tak - pokiwał głową, a ja zaczęłam się śmiać. - No co? - zapytał zdezorientowany.
- Nic. Śmieje się tylko. To dasz mi ten kubek?
- To sobie go weź - wstałam z podłogi i rzuciłam się na niego. Akurat wylądowałam między jego nogami, bo musiał siąść mało co nie okrakiem. Wstałam zażenowana i ponownie rzuciłam się na blondyna. Tylko teraz to z łapami. Po kilku minutach walki z chłopakiem, jego częściami ciała i z własnym śmiechem zdobyłam kubek. Jest! Zwycięstwo!

Po jedenastej zjedliśmy jedzenie z mamą Duffa i częścią jego rodzeństwa. Wspominaliśmy czasy kiedy z tą Żyrafą mieliśmy po 5-6 lat. Pani McKagan bardzo cieszyła się, że przyjechałam w końcu do Seattle. No tak, w końcu wyjechałam stąd jak miałam 12 lat. To trochę czasu minęło. Godzinę później poszliśmy do Marry. Pani Wissar nie było. Nie było jej samochodu przed domem, a garażu nie miały. Na całe szczęście. Aż się bałam co to by było jakby się zapytała gdzie byliśmy. Ale jak widać mamy szczęście. Otworzyła nam zaspana Marry.
- Czego tak wcześnie? - przetarła oczy i popatrzyła na nas zaspanymi oczami. - Wiecie która jest godzina?
- Tak. dwunasta, dziewczyno - odpowiedziałam. - Wpuścisz mnie do domu?
- Jak? Już dwunasta? Dlaczego nikt mnie nie poinformował? - złapała się za głowę.
- Tak - odpowiedzieliśmy razem.

 Koniec!

Mała informejszyn! Mój mózg bije się ze mną o to czy pierdolić blogi i nie pisać dalej, czy dalej pisać, ale mniej. No, to jeszcze jedno. To nie jest ostatni rozdział gdzie Rebecca jest w Seattle. Będzie jeszcze jeden. Myślę, że krótszy, ale jakoś mi krótsze nie wychodzą. Także zobaczymy kiedy i jak. A potem zacznę planowane dalsze rozdziały. To tyle.
Moglibyście się określić czy ktoś czyta, czy nie i przy okazji zostawić po sobie jakiś znak w postaci "Tak, czytam" albo nawet "Mam cię w dupie. Nie pisz tego i nikt tego gówna nie czyta". Ja się nie obrażę. Dla mnie to tylko opinia i wiadomość o tym jak jest i czy mam dalej ciągnąć to coś. Także liczę na Wasze komentarze :D.

15 komentarzy:

  1. nie no dziewczyno- ja czytam... i zawsze czekam cierpliwie na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mi chodzi też o innych ludzi, bo wiem, że Ty czytasz i że Ci się podoba :D

      Usuń
  2. jesteś na gg i nie wiem o co mi chodzi po prostu piszę komentarz tralala... ważne jest by tego nie porzucać
    Ostatnio coś nie mam takiej weny na blogi i nawet własne opowiadania, ale ciebie czytam :)
    to ten trzymaj się :D
    /Fiery

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytam jeszcze dzisiaj :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że czytam i dobrze o tym wiesz :)
    Nie będę już się rozwodzić nad tym, jaki ten rodział był zajebisty, bo wiesz, że dla mnie każdy taki jest.
    A co do mojego umysłu. Jest ścisły, bardziej wchodzi mi matma niż polski i naprawdę ją lubię, czym wszystkich przerażam. A najśmieszniejsze jest to, że jestem na humanie. I właśnie między innymi dlatego, nie napiszę teraz ambitnego komentarza, tylko wracam wkuwać historię.
    Weny i dobrych ocen!
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na historii śpię. Ale kto u mnie w klasie nie śpi.
      I właśnie przez to spanie dostałam ostatnio 2 z odpowiedzi :D. Ale dlaczego ja się tym tak chwalę.
      U mnie to takk jest, że koleżanki pytają się dlaczego nie jestem na dziennikarskiej, czy prawniczej. Ale co ja poradzę, ze uwielbiam fizykę, matmę i gegrę no i do tego jeszcze pisać opowiadania.

      Usuń
    2. No i dobrze, przynamniej znajdziesz pracę po szkole C:
      A ja jak się nie dostanę tam gdzie chcę się dostać, to skończę w McDonaldzie :D
      ~ K.

      Usuń
    3. Się dostaniesz, gdzie się chcesz dostać, bo ja tak mówię i tak ma być. Inaczej Trish się wkurwi po raz x z rzędu w tym dniu i pójdzie pierdolić matmę. Tak, moja sorka od matmy zadała nam 9 zadań do domu. Lece robić matme :D.

      Usuń
    4. Oo skoro tak mówisz, to się dostanę, a jak nie, to będzie na Ciebie :D
      A ja dopiero wróciłam ze szkoły i idę się uczyć na sprawdzian z rozszerzonego wosu. Oh God, why?
      Jestem idiotką, bo lubię odrabiać matmę :D
      ~ K.

      Usuń
    5. Nie prawda. Nie jesteś idiotką.
      To ja jestem leniwa i mi się nic nie chce. A zwłaszcza robić prac domowych.
      No ale nic.

      Usuń
  5. Farbowane emu xd nie wiem czemu ale mnie to rozwalilo. Masz pisać , bo nogi z dupy powyrywam. Zajebiscie piszesz , więc błagam , nie przestawaj. Rozdział wymiata , zwlaszcza bitwa o cherbate xD tyle ode mnie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak Trish i pisanie po północy w roku szkolnym xD.
      Jak na razie nie przestaje pisać, tylko gorzej jest z tym kiedy cokolwiek dodam xD.

      Usuń
  6. Zaczęłam nowego bloga, więc jakbyś miała chwilę i chęć to zapraszam ^^
    whispers-and-weep.blogspot.com
    ~Draconis

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam umysł ścisły, nie jesteś jedyna, huehue..xD Ale i tak mnie biolchem interesuje, bo wszystkie moje studia (czyt. Jakie biorę pod uwagę) się z tym łączą.xD Ale ma być pierwsza klasa ogólna i rozszerzenia potem dopiero? Czy ja nie ogarniam tegi, whatever, u mnie to dopiero za rok..;D
    A tak zwracając do tematu rozdziału... A w sumie go rozpoczynając, bo jeszcze o tym nie zaczęłam, więc nie ma do czego wracać, a wypadałoby... Kurwa, Ewa, wtf? Dobra, choroba mi nie służy..xD NA TEMAT ROZDZIAŁU:
    Przepraszam, że nie komentowalam, ale wyjaśnienie wrzuce tak jakoś niedługo, bo tak chujowo to bez usprawiedliwienia zostawić. ;c
    NO TERAZ JUŻ SERIO O ROZDZIALE!
    Tag, czytam. A raczej dzisiaj nadrobilam wszystkie moje dwumiesieczne zaległości na ponad 50 blogach, w tym u Ciebie. Przyczyna?
    -Tatooo, mam 36 stopni, jestem taka osłabiooona...
    - Dasz radę, idź do szkoły.
    - A powiedzieć Mamie, że nie remontujesz, bo 'masz gorączkę', czyli 36.7?
    - Dobra, zostań!
    Huehuehue, Ewa szantarzystka..xD
    NO ALE O ROZDZIALE!!!
    Ona mi pasuje do Duffa dużo bardziej niż do Jamesa... Tzn w pewnym sensie rozumiem jej uczucia co do Hetfielda, bo sama nie raz byłam w takiej sytuacji (np teraz..xD), no i to rozdarcie jakby między Jamesem a Duffem też rozumiem, bo znów często mam taką sytuację (np teraz..xDD). Matta nie polubiłam, no wkurwia mnie.xD I dalej jakoś się nie mogę przekonać do Mary..:P Niby fajna jest, ale tak... Czegoś mi brakuje..;P Co jeszcze, co jeszcze... Izzy jest kochany, ale to odnośnie poprzednich rozdziałów. ;3 Chlebak <3 xDD
    Z zadowoleniem stwierdzam, że piszesz co raz lepiej i cco raz przyjemniej mi się czyta z rozdziału na rozdział, serio duży postęp. :D
    Czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. jak fajnie, że nie jestem sama :D
      U mnie w liceum jest tak, ze profil wybiera się od razu a dopiero w 2 klasie ma się to całe rozszerzenie.
      Jak fajnie, ze ktoś to coś czyta :D i fajnie, że się podoba :D

      Miałam co jeszcze pisać, ale przez tą matmę mi wyleciało z głowy. Raczej nie od zadań tylko od myślenia nad tym co mam zrobić.

      Usuń