niedziela, 1 września 2013

Rozdział 30 cz.2

Dlaczego część druga? Bo nie chce mi się go dawać jako 31 i tyle. No chociaż nie, bo to coś co tu będzie to dokończenie tego co było wcześniej. Nie poprawiam, bo nie chce mi się i przy okazji nie ma się kto czepić oprócz K., Fiery i Layli :D

 Wyszłam z tej łazienki dopiero po 10 minutach. Coś trzymało mnie w niej. siedziałam na wannie i myślałam nad życiem. Szczerze już alkohol mi do mózgu przepłyną.
 Wróciłam do przyjaciół. Okazało się, że Marry zagadała się z Mattem gdzieś w rogu pokoju, Duff łaził wszędzie roznosząc butelki i puszki z alkoholem. Podeszłam do niego, żeby coś się zapytać.
- Duff, widziałeś może Roxanne? Taką niską blondynkę - zaczęłam mu tłumaczyć, przy okazji zabierając puszkę piwa.
- No. Ostatnio przechodziła obok kibla, a potem poszła na górę - wskazał podbródkiem na schody.
- Dzięki - powiedziałam siłując się z puszką. - A wiesz kiedy zejdzie na dół? Chciałabym z nią pogadać.
- Powinna za chwilę - spojrzał na schody, które były z tyłu. - Pomóc ci z tą puszką? - zaprzeczyłam ruchem głowy. - O już idzie.
Popchał mnie w stronę miejsca gdzie szła. Z otwartą puszką podeszłam do niej.
- Hej - uśmiechnęłam się. - Wiesz, właśnie mnie przyjaciółka zostawiła. Mogłabyś mnie na chwile przygarnąć? - zapytałam niepewnie, ale zarazem pewnie, bo pewna siebie osoba nie miałaby takiego tonu.
- Jasne. Chodź do kuchni, porozmawiamy. Tutaj jest za głośno - złapała mnie pod rękę i zaprowadziła do kuchni. Stało tam kilka ludzi, którzy patrzyli na mnie z zaciekawieniem w oczach. - Wiadomości szybko się rozchodzą - zaśmiała się.
- Dlaczego? - nie zrozumiałam jej.
- Wszyscy na ciebie patrzą. Widać, że nie jesteś stąd, a jak Matt dowiedział się, że przyjdziesz to... O lepiej nie wiedzieć. Czasami żałuje, że z nim mieszkam i, że jesteśmy rodziną. Jest gorszy niż baba. - czyli się dowiedziałam, że ona jest jego siostrą. Nawet nie była do niego podobna. On był szatynem. Miał ciemne włosy do ramion z grzywką, niebieskie oczy, był wysoki i chudy. Ona była blondynką, ale chyba malowaną, bo miała strasznie jasne włosy, a na farby każdego stać. Tak, blondynką z niebieskimi oczami, była niska i miała kształty. No tak, jedyne co mieli to same to oczy, nawet ich kształt. Wypiłam pół puszki na raz i miałam coś mówić, jednak ona zaczęła. - Wiesz dlaczego? - pokręciłam głową. - Bo plotkuje jak baba. Jak tylko się o tobie dowiedział to obdzwonił znajomych, czy cię znają. Niektórzy kojarzyli ciebie z piaskownicy, a inni wcale. Po połowie godziny miał przed oczami obraz ciebie sprzed kilku lat, a dwie godziny później ciebie na żywo. Jak z nim rozmawiałam to stwierdził, że jesteś fajna. - przerwała. Obejrzała się po kuchni. Ja też. Wszyscy którzy na mnie patrzyli zajęci byli rozmową. Jak dobrze. Odwróciła się w moją stronę i spytała. - Skąd przyjechałaś. Bo wiem, że pół podstawówki przechodziłaś tutaj, w Seattle, później gdzieś wyjechałaś, co nie?
- Tak, jak miałam chyba jedenaście jak nie dwanaście lat wyjechałam stąd do Indiany. Na wiosnę przeprowadziłam się z mamą do Los Angeles - wytłumaczyłam. Jaka ona jest rozgadana.
- Łooo, Los Angeles. I jak się tam mieszka? - aż jej się oczy zaświeciły jak mówiła nazwę miasta.
- Dobrze. Tylko, że jest ogromne, z resztą Seattle też jest wielkie. Tutaj przynajmniej wiem mniej więcej co gdzie jest, a tam? Przez pierwszy tydzień oprowadzał mnie mój bardzo dobry przyjaciel. - "bardzo dobry przyjaciel" tak? Czyli wychodzi z tego, że rozdział pary jest już zamknięty i zostaje przyjaźń, która może już nią nie być. Ale zobaczymy w LA co on na to.

Dwie godziny póżniej:

- Patrz jaką ona ma mocną głowę - usłyszałam z drugiego końca pokoju. Moja głowa nie była mocna, tylko po prostu nie dawałam po sobie poznać, że jestem aż tak pijana jak im się nie wydaje.
- Wcale, że nie! - krzyknęłam przez muzykę, którą właśnie ktoś włączył. Usłyszałam pierwsze sekundy  Blitzkrieg Bop z płyty Ramones. Uśmiech zawitał na mojej twarzy. Aktualnie podpierałam ścianę z kolejną butelką taniego wina i patrzyłam jak Marry po pijaku bajeruje jakiegoś ledwo co żywego już blondasa. Duff rozmawiał przed chwilą z Mattem, a teraz znikł mi z obiektywu. Kochana koleżanka Roxy tak samo, ale ona miała powód. Miała chłopaka i poszli do pokoju to jakiś pięciu, czy dziesięciu minutach miziania się gdzieś w rogu pokoju na podłodze.
Zauważyłam jakiś wolny fotel, rzuciłam się na niego. Za jednym razem wypiłam całą końcówkę butelki. Poczułam jak coraz bardziej kręci mi się w głowie. Przekręciłam się na tym czymś w poprzek. Jeżeli można to tak nazwać, bo siedziałam oparta o jedną poręcz, a przez drugą zwisały mi nogi. Zaczęłam nimi machać.
Po całym pokoju rozległo się głośne odchrząkiwanie, ktoś zastopował muzykę, a ja tylko jęknęłam niezadowolona.
- Drodzy ludzie - zaczął Matt. Wszedł na ławę i uniósł butelkę z wódką do góry. - Mam wam przyjemność przedstawić Rebekę - spojrzał na mnie. Więc ja wstałam, pokazał ręką abym weszła na ławę obok niego. Spojrzałam pytająco, czy aby się nie połamie, wzruszył ramionami i zaprosił mnie jeszcze raz. Z pewnością siebie weszłam na stół i mało co nie zrzucając wszystkiego co było na nim podeszłam do chłopaka. Ktoś zaczął bić brawa, za chwilę wszyscy po kolei zrobili to samo. Uśmiechnęłam się.
Nie wiedziałam co mam robić. Chłopak coś jeszcze mówił, potem zeszliśmy z ławy i poszliśmy do kuchni. Właściwie to on mnie zabrał, bo ja po dokończeniu alkoholu ledwo co chodziłam, ale chodziłam. Musiałam się lekko ogarnąć, pójść do łazienki i wyjść po kilku minutach.
- Reb? - zaczął widząc, że nie patrze na niego. Wolałam nie patrzeć na niego i być w swoim świecie.
- Tak? - podniosłam głowę. Tak, super. Był wysoki. Prawie jak Żyraf i musiałam spojrzeć prawie na sufit, a właśnie jak to robiłam to kręciło mi się w głowie i przy okazji myślalam, że się porzygam. Jakoś tak się stało, że zaczęliśmy się przybliżać do siebie. Roześmiałam się cicho.
Do kuchni wpadł wybawca. Wiedziałam co się święciło.
- Matt, muszę ci niestety, albo też stety porwać Reb - rzucił szybko, podleciał do mnie, złapał za ramie i wyprowadził z kuchni do przedpokoju.
- Co jest Duff? - zapytałam miłym głosem. Popatrzył na mnie, po czym  na swoje trampki i na końcu znowu na mnie. Niech się zdecyduje, bo nie wiem co mam robić, myśleć i w ogóle. Chce do łazienki.
- Chciałem cię ratować - powiedział cicho.
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Bo jesteś z Jamesem, a ja nie chce żebyś później żałowała tego co zrobiłaś - powiedział patrząc na mnie tak jakby był na mnie zły.
- Już nie jestem z Jamesem. Ten rozdział jest dla mnie skończony. W Seattle jestem wolna  powiedziałam co miałam na myśli.
- Rebecca, nie denerwuj mnie - zawarczał łapiąc mnie w łokciach.
- Puść mnie. Muszę iść do toalety - krzyknęłam. Sama nie wiem, czemu tak gwałtownie zareagowałam. Puścił mnie, a ja poleciałam do kibla.
Pobyt w łazience nic nie przyniósł. Dalej było tak samo. No cóż.


Po jeszcze kilku butelkach wina, kieliszkach wódki i puszkach piwa mój mózg przestał rejestrować co się dzieje. Miałam czarną dziurę. Po prostu odpłynęłam.

10 komentarzy:

  1. Rozdział <3
    Właśnie skończyłam oglądać Czas Honoru (mój ulubiony serial, tak na marginesie) i pomyślałam, że tak sobie tu wejdę. I weszłam, i jest rozdział, dziękuję :D.
    A teraz, co do uwag.
    Znalazłam jedno powtórzenie i coś tam jeszcze, ale nieważne. Na ogół jest dobrze.
    Uwielbiam Roxanne. Jakoś tak mi mnie przypomina.
    Szalony Matt wlazł na stół z Rebeką :D.
    I Duff-wybawca. W sumie, cieszę się, że między Reb i Matt'em do niczego nie doszło. Lubię gościa, ale jakoś nie pasuje mi do roli 'chłopaka' głównej bohaterki. A to wszystko przez Żyrafę :D.
    Kończę już i idę się podołować.
    Tobie też tak się nie chce iść do szkoły? :C
    ~ K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż się sama zdołowałam jak poszłam do szkoły. Ten budynek tak wykańcza samym swoim istnieniem, ze chce wakacji. A jutro mam już 7 lekcji. Powie mi ktoś za co to? Na dodatek dwa wf-y.

      Usuń
    2. To ja mam 8 i siedzę tam do 16 :/
      Ciekawe, jak miło w zimie będzie po ciemku do domu wracać ...
      ~ K.

      Usuń
    3. Ja muszę niestety przez całe miasto iść. Ja na za 15 ósma i gdzieś koło 14-15 kończę. W ziemie to będzie masakra. Wstajesz ciemno, wracasz ze szkoły też ciemna. Cały dzień w tym czymś przeze mnie zwanym psychiatrykiem. Nie znoszę zimy... Zgadnij dlaczego...
      Bo po 1. jest zimno, 2. mam daleko do szkoły, 3. szybko jest ciemno, 4. muszę wychodzić z psem po i przed szkołą czego nienawidzę, 5. nie znoszę się ciepło ubierać.

      Usuń
    4. Znam to :/
      A mój pies jeszcze uwielbia śnieg i mnie ciągnie po największych zaspach -.-
      ~ K.

      Usuń
    5. Ja od zawsze mojego psa ciągnęłam w śnieg, bo jej się nie chciało. :)

      Usuń
  2. Rozkminy w wannie <3 Skąd ja to znam? Nie dawanie po sobie poznać , że jest się schlanym w trzy dupy. Fajnie, Fajnie. Duff robi przemówienia na stole... nie na ławie xD Pisz pisz i dodawaj i tu i tam ( wiedz, że szczególnie czekam na nowy rozdział na drugim blogu). Ja piszę sobie tak powoli , po troszeczku... żartuję! Mam już napisane 5 rozdziałów xD No. Dzięki, że czytasz ten szajs u mnie, bo już nie miałabym dla kogo pisać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to był Matt. Nie ważne z resztą. Aż pójdę pisać rozdziały na drugim, bo tutaj nie ma ruchu.
      No wiesz co. Nie czytać u ciebie to jak nie żyć. Niech inni żałują, ze nie czytają. Kiedy dasz rozdział?

      Usuń
  3. Dobra przeczytałam, obiecałam sobie, że zanim zasnę przed tym tragicznym dniem to coś tu nabazgrolę no i to robię...
    Cieszę się, że Duff uratował Reb przed Mattem, trochę żal mi Jamesa(bo Metallikę też kocham), ale w końcu muszą dziać się Gunsi :D
    Cholera, wiem że jeszcze coś miałam ci napisać, ale nie pamiętam co :(
    trudno, może innym razem
    To jak przyjeżdżasz do nas? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przyjadę, ale nie wiem jeszcze kiedy i jak z rodzicami, kasą i wgl, bo jak narazie wiesz... Szkoła, zeszyty, plecaki, książki i te podobne, Mój kochany tatuś, który ostatniego czasu umie się na mnie drzeć miał zamówić mi kostkę, ale tego nie zrobił.
      Ja che gdzieś pojechać. Umieram z nudów. Szkoła mnie wykańcza po jednym dniu.
      Ratuj!

      Usuń