piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 26

Następna zapchaj dziura. Dlaczego? Bo nie jest to długie, ani też średnie, a wręcz krótkie. Nie mogłam tego napisać przez jakieś 2 tygodnie, a jak już się zebrałam to nie mogłam przepisać. Sama treść dużo nie wnosi, ale jednak coś zawsze jest. Pierwsza część pisana była na początku lipca, a ta druga dwa dni temu. Także macie takie coś. I cieszcie się,  że w ogóle coś wstawiłam, bo każdego wieczoru stwierdzam, że jest to beznadziejne i że nie ma sensu. Ale co ja się będę tutaj wyżalać. Tak jakbym nie miała pamiętnika.
Plus. Następny pojawi się gdzieś w sierpniu, bo dzisiaj wyjeżdżam do przyjaciółki na wieś, a tam nie będę pisać. Spędzę tam urodziny, a potem przyjeżdża do mnie kuzynka, gdzieś na tydzień, więc nic raczej nie napiszę. No chyba, że na kartce, ale za chuja nie lubię przepisywać rozdziałów.

Ale zanim rozdział to chciałam coś jeszcze.
23 lipca nasz kochany Slash kończy 48 lat! A co za tym idzie... Musze złożyć życzenia, mimo tego, że nie widzi.


No, no to drogi Saul'u Slashu Hudsonie życzę Ci abyś pograł i komponował nam jeszcze z milion lat, żebyś nie posiwiał i nie wyłysiał , żeby Ci kasy starczyło do ostatnich dni Twojego życia, widzę, ze się powtarzam także... Życzę Ci wszystkiego co najlepsze i spełnienia wszystkich marzeń :D.




Także miłego czytania i niech WSZYSCY, którzy to coś czytają niech się ujawnią.



- Rebecca... - nagle z zamyślenia wyrwało mnie czyjeś pytanie. Tylko problem był w tym, że nie usłyszałam go do końca.
- Co? Mógłby ktoś powtórzyć to co powiedział? - zapytałam telepiąc głową tak aby wszystkie myśli wyszły z mojej głowy i tak abym mogła skupić się nad osobą mówiącą i nad tym co mówi.
- Jak długo zajmie nam zejście na dół wzgórza? - zauważyłam, że był to Jeffrey.
- Yyy... - zaczęłam się zastanawiać nad odpowiedzią. - Pewnie z godzinę, a co?
- Moglibyśmy zostać tutaj do zachodu słońca? - zrobił prawie, że oczy kota ze Shreka.
- Jasne - skinęłam głową, a w niej przyszły mi wspomnienia i obrazy gdy byłam tutaj pierwszy raz. Było to jakiś miesiąc temu.
- Co ty taka nieobecna jesteś? - zapytał Duff podchodząc do mnie tym samym zostawiając Marry sam na sam z Jeffem.
- Bo przypomina mi się jak byłam tutaj pierwszy raz - uśmiechnęłam się do niego. Ale w sumie to nie był powód do tego aby chodzić nieprzytomnym i nie słyszeć co do ciebie luzie mówią.
- Z Jamesem?
- Tak, przecież to oczywiste.
- Pewnie ciekawe wspomnienia - stwierdził rozmarzonym głosem. Ale co on sobie wyobrażał w tym momencie to nie wiem.
- No w pewnym sensie tak - kiwnęłam głową.
- Ej? Czy tylko mi się wydaję, czy Jeff kręci z naszą Marry? - nagle Will przysunął się do nas. Stanął po przeciwnej stronie mnie niż Żyrafa
- Raczej ci się nie wydaje... - zaczął Duff. - Po tym co mi...
- Duff - burknęłam do niego tak żeby przestał mówić dalej.
- No co? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Cz ty musisz wszystko mówić? - zapytałam z pretensją w głosie.
- Ja myślałem, że w towarzystwie nie ma tajemnic - stwierdził Rudy.
- Yyy... no nie ma - odpowiedziałam.
- To o co chodzi, Reb?
- No bo Marry chciała aby nie mówić tego nikomu, a wiem to ja z Duffem. Bo mi Duff powiedział....
- Reb, a to podobno to ja wszystko rozgaduje - przerwał blondym burcząc do mnie i zakładając ręce na klatce piersiowej tak jakby się obraził. Pomyślałam, że wygląda i zachowuję się jak baba. Ale ja sama nie byłam lepsza.
- Ja tak nie mówiłam - broniłam się. - Jak już to to, żebyś dalej nie mówił. Ale przecież skoro w towarzystwie nie ma tajemnic to chyba mogę mówić, co?
- Ale to jej tajemnica i jeżeli mówiła abym tego nie mówił to nie powiem, a to co się stało u ciebie za domem w tamte wakacje to chyba nie jest tajemnicą?
- Chyba nie - wzruszyłam ramionami.
- A co za domem i na tamtych wakacjach? - zainteresował się Will.
- Chodzi o to, że powiedziałam Duffowi co stało się, jak siedzieliśmy u mnie za domem i jak ja poszłam odebrać telefon i jak Jeff założył się z Marry - powiedziałam przypominając sobie ten moment kiedy Marry całowała Jeffrey'a. Jaki był to dla mnie szok, widząc jak ona kogoś całuję. Ale potem wszystko się wyjaśniło.
- Wtedy co poszedłem do ciebie? - zapytał.
- Tak, i Marry miała pocałować Jeffy'ego jak mieliśmy przyjść razem - tak, a wszyscy byliśmy po flaszce.

***

  Około 23 trafiliśmy do domu padnięci schodzeniem z wzgórz. Marry marudziła coś do Jeffy'ego, a ja z Duffem wisieliśmy na Willu. Ciekawe musiało to wyglądać jak taka blond żyrafa wisiała na ramieniu rudej wiewióry, która zaczynała się irytować. Pod samym domem zaczął na nas warczeć żebyśmy go już puścili, bo jesteśmy pod drzwiami. Ja zaczynając się trochę bać, puściłam goi zaczęłam szukać kluczy do domu. Genialny Duff zauważył, że moja mama jest u siebie w pokoju, a co za tym szło, drzwi były otwarte. nie pomyślała o tym, ze ktoś w miedzy czasie mógłby się włamać i ukraść nam kuchnię, czy salon. Chociaż zawsze może się przestraszyć tą czystością co tutaj panuje, bo Żyrafa otwierając wrota krzyknął "O ja pierdole, jak tu czysto. Aż mnie oczy bolą od tego widoku ". Pobiegłam i ujrzałam cały biały pokój z ciemnobrązowymi panelami oraz meblami bez ozdób i ani grama kurzu. Co ona robi z tym mieszkaniem? Nie nudzi jej się przypadkiem? Nie ma pracy, albo nie ma co robić poza nią? Nie może znaleźć sobie faceta i dla mnie ojca, którego bym jako "zbuntowana" nastolatka nie tolerowała?
  W trakcie tego rozmyślania cała masa ludzi wpadła z jękiem do domu. Dlaczego jękiem i jakim jękiem? Bo byli zmęczeni i nie chciało im się iść do swoich pokoi. Oraz najwyraźniej stwierdzili, że podłoga jest wygodniejsza. Ja akurat nie byłam aż tak mocno zmęczona. Coś wewnątrz mnie mówiło, że w ciągu kolejnych dwóch godzin nie zasnę.
  Brunetka przysypiała już przyklejona do ramienia Jeffreya-zdobywcy dziewczyn, który próbował wstać tak żeby jej nie przeszkadzać. Powoli poszli do pokoju. Biedak musiał słuchać marudzenia Marry na temat tego, ze nie dają jej w domu spać. Uśmiechnęłam się jak to usłyszałam.
Czyli tak jakby wydało się, że są razem? Nieeee, to miało być dopiero rano, ale cóż. Czasami, życie nie jest takie jakie chcemy, żeby było. No to trzeba złożyć gratulacje, ale to rano. Nie będę ich budzić. Przechodząc do reszty towarzystwa to...  William padł na twarz na podłogę i już zaczyna chrapać. Biedaczek. Piaskowy dziadek przyszedł wcześniej niż on się spodziewał. Blondyn popatrzył na niego jak na niedojeba.
  Przyglądając się im, wpadłam na wprost genialny pomysł, aby zanieść tą rudą małpę do jego łóżka. Ale przecież sama tego nie zrobię. Z Duffem wymyśliliśmy, że on weźmie go za ręce, a ja za nogi. Niezły plan, ale... Ale on nie waży dwadzieścia kilogramów aby go nosić. Chociaż i tak dostałam mniej do dźwigania. Gorzej będzie jak rudzielec się zbudzi. Na szczęście tak nie było. Pewnie wkurwiłby się gdyby to zobaczył i stwierdził, że on sam umie wejść na górę domu i położyć się do łóżka, albo, ze lepiej byłoby go zbudzić. Ale mniejsza. Ważne, że wylądował w swoim łóżku oraz to że rozebraliśmy go do samej bielizny.
  Z Duffem powiedzieliśmy sobie "dobranoc" w drzwiach pokoju chłopaków z Laffayette.

  Co się okazało po dwóch godzinach? To, że nie mogłam zasnąć, leżałam w ciemnościach, albo przewracałam się z boku na bok. Jednak nie tylko to. Zaczęłam rozmyślać na temat mojego zbyt idealnego związku z Jamesem. Jakby nie patrzeć wszystkie na początku są idealne i każdy słodzi to, ze razem tak ładne wyglądamy to mi się rzygać chce. I to nie tylko tęczą.
 Przez kolejne pół godziny myślałam nad tym, że nie da rady zasnąć oraz, że muszę wyjść przed dom i trochę się przewietrzyć. Chociaż to jest bez sensu.
  Aby dotlenić sobie pokój i później dobrze spać otworzyłam okna na oścież, tak samo i drzwi balkonowe. Ale powiem wam, że w moim przypadku wyjście na balkon nic by nie dało. Wychodząc z pokoju zauważyłam, ze zrobiłam niezły przeciąg. Nie powiem, fajnie.
  Obrałam na nogi trampki, a one zaniosły mnie za dom, na sam koniec parceli, gdzie podziwiałam przez chwilę widok miasta, które jak widać w tej części dobrze się bawiło. Ciekawe, czy ja będę tak za parę lat balować? Wychodzić z domu załóżmy o tej osiemnastej, a wracać nad ranem. Powiedzmy, że tak. Westchnęłam cicho tak jakbym nie chciała nikogo obudzić. Dotarło do mnie to, że mniej niż kilometr jest jakaś domówka, ale u mnie było cicho. Wsłuchując się bardziej usłyszałam dźwięk świerszczy. Odgłos ten kojarzył mi się ze wczesnym dzieciństwem kiedy z Marry wieczorami biegałyśmy jak głupie, śmiejąc się z niewiadomo czego. Aż uśmiechnęłam się pod nosem. Jednak teraz te zwierzęta mnie zaczynały irytować.
  Posunęłam się do domu, kiedy stwierdziłam, że jednak nic nie da dotlenienie się. Dotarłam do domu i bardzo cicho zamknęłam drzwi. Powoli weszłam po schodach, ale nie całych, bo pod koniec zderzyłam się z czymś chudym i wysokim. Podniosłam wzrok i ujrzałam blond Żyrafę z worami pod oczami, który zaczął mnie przepraszać za to, że nie może spać i że to nie jego wina i że pieprzona bezsenność jest męczarnią. W sumie to co ja wiem o bezsenności. Nic. Zaśmiałam się cicho słysząc jego tłumaczenie. Trochę się zdziwił. Jednak po chwili siedzieliśmy na ostatnich schodkach.
  Zaczęło się od zwykłego "co sądzisz o ...?". I tak nasza rozmowa zaczęła się rozkręcać. Na początek było o zespołach takich jak The Ramones, Les Zeppelin, Aerosmith, czy też o Jimim Hendrixie. Później przeszło na temat gitar i naszych talentów, aż na końcu doszło do tego, że rozmawialiśmy o koloniach z poprzedniego lata. Dowiedziałam się kilku ciekawych informacji. Żyrafa zdradziła mi, że widać było po mnie, ze coś czuje do Jamesa. On mówił Duffowi, że chciał ze mną porozmawiać, ale się czegoś obawiał. Sama nie wiem czego.
  Zauważyłam jak pierwsze promienie słoneczne wpadają do salonu i z białego robi się różowe, moje oczy powoli zaczęły się zamykać.
- Duff, coś czuję, że za długo nie pociągniemy naszej rozmowy. Moje oczy odmawiają mi współpracy - zaśmiałam się, powoli wstając ze schodka. Poczułam jak mnie boli tyłek.
- Właśnie zauważyłem - uśmiechnął się do mnie. Zrobiłam kilka kroków w stronę swojego pokoju z zamkniętymi oczami. - Reb, czekaj, odprowadzę cię - podszedł do mnie.
- Dlaczego? - spojrzałam na niego. - Przecież wiesz, że nie jestem Willem i nie padnę teraz na podłogę.
- To co. I tak cię odprowadzę. I tak nie zasnę jeszcze co najmniej z godzinę - powiedział zrezygnowany.
- No okej - burknęłam. Trochę było mi go szkoda z tego powodu iż nie mógł zasnąć przez większość nocy.
   Przy samych drzwiach półprzytomna usłyszałam "kolorowych snów" i rzuciłam się na łóżku. Sekundę później byłam już w krainie snu.

17 komentarzy:

  1. Braki komentarzy są głupie co nie? Dlatego my postanawiamy być mniej głupie niż te braki i napiszemy coś, a co to, że... np. to ma sens i nie jest beznadziejne, nie poddawaj się takim myślom!
    O! wyjeżdżasz na wieś, (Fiery też wyjeżdża na wieś tyle, że do dziadka, ale to nie istotne)idź bratać się z krowami (jeżeli tam są, na pewno jakieś są), bo one są mądre i może dadzą ci natchnienie jak je poprosisz
    ogólnie to miłych wakacji życzymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krowy są zajebiste, mówię Ci. Jaki mi dały zajebisty pomysł. No po prostu miałam zrobić jej zdjęcie, ale przyjaciółka uznałaby mnie za jakąś nienormalną. Hahahaha.
      Dziękuję. Teraz chyba zacznę pisać 27.

      Usuń
    2. Nienormalne jest uważanie, że robienie zdjęć krowom jest nienormalne :D ja mam spory zbiór zdjęć z tymi łaciatymi modelkami
      Pisz, pisz czekamy :)

      Usuń
    3. poza tym kto chce być normalny :D

      Usuń
    4. Ja na pewno nie. ale na serio miałam zrobić.
      Wiesz miałam wstawić to zdjęcie specjalnie dla Ciebie, ale nie zrobiłam. Ach ten geniusz.

      Usuń
    5. o jak miło, szkoda, że jednak nie zobaczę mućki :(

      Usuń
    6. Następnym razem. Może jak pojadę do kuzynki to zobaczę i zrobię zdjęcie :)

      Usuń
  2. Czytam Twojego bloga od początku i nie pamiętam, czy już komentowałam. Jeśli nie, to bardzo Cię przepraszam. Nie umiem się z tego wytłumaczyć. Wiedz, że czytam każdy rozdział.
    A co do tego. Tak bardzo bym chciała, żeby Reb i Duff byli razem i, żeby ona pierdoliła Jamesa! Jakoś chłopaka nie trawię.
    Życzę dużo, dużo weny!
    ~ K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło :)
      Szczerze? Mi już się nudzi cały ten związek Reb z Jamesem, co nie? I nawet chyba zrobię tak, że on na jakiś czas zniknie z opowiadania. No dobra, ale nie będę niczego zapowiadać. Wyjdzie co wyjdzie. :)

      Usuń
  3. Taak, zniknij go! Jestem jak najbardziej za :D.
    A tak przy okazji, czekam, czekam niecierpliwie na następny rozdział :D. I ponownie życzę duuużo weny, bo sama na sobie doświadczyłam, że czasem z nią ciężko :D.
    Oo i udanych wakacji xD.
    ~ K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zniknie on. Na stówę. Rozmawiałam z koleżanką o tym.
      Rebecca ma być z Duffem?

      Usuń
    2. nieeeeee... Duff jest fajny i w ogóle, ale już trochę nudzą mnie związki z Duffem, weź daj innego Gunsa np Stevena! :P jest go tak mało
      Nie no rób jak chcesz ja team się już nie będę wtrącać ważne żebyś zrobiła to tak jak ci się będzie dobrze tworzyło
      najlepiej zignoruj to moje pieprzenie od rzeczy, cokolwiek zrobisz i tak będziemy czytać :D
      Fiery

      Usuń
    3. Nie, bo ze Stevenem się nie znają jeszcze, tak samo ze Slashem. Później się poznają jak Adler się wyjebie na desce. Kurwa robię spoilery xD. Hahahah. W takim razie Rebecca będzie sama xD.

      Usuń
  4. Może nawet wyjdzie jej na dobre ta samotność :D.
    Nie mogę się doczekać Stevena, uwielbiam go po prostu :D.
    ~ K.

    OdpowiedzUsuń
  5. Więc jak? Wszystkiego najlepszego dla Ukośnika, bla, bla, bla, ale nic za niego nie wypiję, bo nie mam. To smutne, nie? Smutne jest też to, że mam do nadrobienia jeszcze dokładnie 7 rozdziałów na różnych blogach i szczerze mówiąc żyć mi się odechciewa na myśl o tym.
    Ale ej, Trish, niech to będzie nasza tajemnica, ok?

    Teraz rozdział... Kurwa mać.
    Nie mów "zapchaj dziura", bo kojarzy mi się to zupełnie inaczej, jeśli wiesz, co mam na myśli. Ale o dziwo TEN rozdział wcale taki nie jest. Wiesz dlaczego? Bo zauważyłam małą zmianę w Twoim stylu, jeśli chodzi o pisanie. Nie wiem, czy było to świadome, czy też nie, ale zmiana jest oczywiście na lepsze. :)
    Kolejna taka zmiana nastąpiła w Rebecce, a mam na myśli rozmowę z Duffem, i chociaż może wszystko wyolbrzymiam i może być to tylko rozmowa dobrych przyjaciół, to znając takie opowiadania... Cóż, kiedyś ta rozmowa będzie miała swoje konsekwencje. A o czym teraz mówię? O tym, że prawdopodobnie jej myśli o "związku idealnym" i to coś, co czuje do niej Duff zbierze się w końcu jedna całość i opierając się na ich dobrych relacjach po prostu to z przyjaźni zmieni się w związek. I tak, bo chciałabym tego. Z resztą nie tylko ja, bo z tego, co widzę, to James nie tylko u mnie wywołuje negatywne emocje. On tu po prostu gra zbyt idealnego chłopaka.
    Napisałam ten komentarz jakoś nie po polsku, więc mam nadzieję, że zrozumiesz z niego cokolwiek.

    PS. Co do Twojego komentarza u mnie - z jakiej racji miałabym być na Ciebie obrażona?
    PPS. Odmieniałaś "Jeffy'ego". Chuj wie, co to ma być, ale odmienia się po prostu "Jeff'a". I mam nadzieję, że to błąd przy pracy, bo strasznie razi po oczach. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To strasznie smutna, że nie ma się za co wypić. Kurde, aż chyba obleje urodzinki Slasha w czwartek :).
      No szczerze ja mam do nadrobienia więcej.. To jest przykre i to bardzo. I jeszcze w piątek najprawdopodobniej wyjeżdżam. No oczywiście, że to będzie tajemnicą.
      Nie no jeżeli mam być szczera to była na pół świadoma, bo stwierdziłam, że nie mogę pisać cały czas dialogami, więc zabrałam się bardziej za monolog Reb. I jak widzę to na dobrze mi to wychodzi.
      Co do Jamesa to nie zaczyna irytować i to ostro. Więc chyba go, że tak brzydko powiem, wypieprzę z opowiadania na jakiś czas.

      No no właśnie nie wiem z jakiego powodu, ale teraz się na mnie wszyscy obrażają za byle co i ja się wkurzam i tak na zmianę i jest chujnia.
      To było zaplanowane z Jeffy'm. Specjalnie to zrobiłam. Ale jeżeli się rzuca jako błąd to poprawie.

      Usuń