poniedziałek, 3 grudnia 2012

Rozdział 9

Za dużo nie będzie. Bo nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Także zapraszam do czytania i może na mikołajki coś dodam. :D



Weszłyśmy do domu tylnym wejściem. Usłyszałam jak moja matka i matka Marry rozmawiają o tym, że ona zostaje. Podeszłam do drzwi, jak małe dzieci podsłuchiwałyśmy rozmowy dwóch rodziców. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy jak jej mama mówi, że zostanie u nas na dwa dni. Zaczęłyśmy skakać i piszczeć jak małe dzieci. Ogólnie mówiąc można było zauważyć to, że przez ten czas kiedy Mar była u mnie to zachowywałyśmy się jak małe dzieci.
- A z czego się tak cieszycie, co? – zapytała mama brunetki. Sama nią też była.
A tak dokładnie to miała czarne malowane włosy, pokręcone i tak mniej więcej do pasa. Z pewnością długo je zapuszczała. Śniada cera podkreślała jej zielono- brązowe oczy, które wraz z jej humorem i pogodą zmieniały kolor na bardziej zielony lub brązowy. Była ładna, mimo swojego wieku nie wyglądała na niego. Miała tak gdzieś około 35 lat, a wszyscy jej mówili, że nie ma trzydziestki. Takie tam odmłodzenie. Była wysoka, ja przy swoim wzroście sięgałam jej do połowy głowy.
- Z tego, że pani zostaje u nas. – powiedziałam z radością.
- Oj ale i tak nie na długo, później zabiorę ci moją małą Marry. – mówiąc to młodsza brunetka walnęła się z otwartej dłoni w twarz, a ja się uśmiechnęłam.
- Mamo to aż 2 dni. – powiedziała Mar.
- Tylko kochanie.
Wyminęłam je i poszłam do mamy, która urzędowała w kuchni pichcąc obiad dla naszej 4.
- Co robisz? – zapytałam stając przy kuchence i patrząc na garnek z zupą.
- Obiad.
- No chyba widzę. Ale co dokładnie?
- Niespodzianka, kochanie. – powiedziała z uśmiechem. Pokręciłam głową też się uśmiechając i wyszłam z kuchni.
- To idziemy do chłopaków? – zapytała wychodząc z salonu.
- Tak zaraz tylko musimy się ubrać, a nie łazimy jak sieroty. – oznajmiłam pokazując jej, że  idę na górę. Tak samo zrobiłam, a ona z mną.
Tam zaczęło nam odbijać i zamiast ubrać się jak ludzie to ubrałyśmy się jak wieśniaki. Wyszłam z pokoju mało co nie sikając ze śmiechu, w trakcie kiedy mało co ze śmiechu nie poleciałam do otwartej łazienki zaśmiała się mama Marry. Od razu na nią spojrzałam.
- Ale się ubrałyście. – skomentowała nasze stroje przez śmiech. Ja nie mogąc przestać tylko pokiwałam głową i poszłam do pokoju gdzie kończyła się ubierać moja przyjaciółka. Na jej widok wybuchłam śmiechem. Obydwie ubrane byłyśmy w podarte jasne jeansy, białą bluzkę na ramiączkach, koszulę w kratkę wsadzoną do spodni i kowbojki. Włosy zaplotłyśmy w warkocze oraz wygrzebałyśmy z mojej mamy pokoju słomiany kapelusz.
W takim stroju ludzie na mojej dzielnicy patrzyli się na nas jak na głupków albo idiotów. Chociaż to jedno i to samo. Pierw poszłyśmy do Jeff’a, nie wiem dlaczego wydawało mi się, że jest bliżej. A brunetka namawiała mnie żebyśmy poszły po Will’a, a potem  do Izzy’ego. Ale znając rudą małpę, to jemu by się nie chciało iść.
Po pół godzinie drogi po polach i zrywaniu trawy, bawiąc się w Lucky Luka dotarliśmy przed dom kolegi. Weszłyśmy na werandę domu, zapukałyśmy, spojrzałyśmy po sobie i wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Otworzyła nam mama Jeff’a.
- Dzień dobry, jest może Jeffy? – powiedziałam opanowując śmiech.
- Cześć dziewczynki. Tak jest zaraz go zawołam. – rzekła patrząc na nasze stroje, ponownie roześmiałyśmy się. – Jeffrey! Koleżanki do ciebie! Może byś tu przyszedł! – krzyczała.
- To może niech pani pójdzie po niego, a my tutaj poczekamy. – stwierdziłam.
- Tak niech pani po niego pójdzie. – dołączyła Marry.
- Dobrze. – odpowiedziała i poszła w głąb domu.
Po dłuższym przekrzykiwaniu się bruneta z jego mamą zrezygnowany podszedł do drzwi. Jednak na nasz widok jego humor zmienił się o 180 stopni.
- Cześć – przywitał się – A co wy robicie tak ubrane?
- Stoimy przed twoim domem, przed twoimi drzwiami do domu… - zaczęła Marry.
- Przed tobą stojącym w drzwiach od domu – dokończyłam.
- No wiedze. A po coś przyszłyście konkretnie? – zapytał zaciekawiony.
- Yhym… Chodź tu do mnie i taj mi tu ucho – powiedziałam. Podszedł do mnie i nastawił ucho. – Idziesz z nami się najeżać? – zapytałam szeptem.
- I tylko po to miałem do ciebie podchodzić?
- Tak, pacanie – zaśmiałam się.
- Ale wy macie dobry humor. – rzekł Jeff.
- No wiem, to idziesz? – zadałam pytanie zniecierpliwiona jego odpowiedzią.
- Hmmm… Noo, mógłbym pójść, ale…
- Człowieku daj szybciej tą odpowiedź a nie trzymasz naszą kochaną Reb w niepokoju, coś czuje, że jak jej nie odpowiesz to się zdenerwuje – poinformowała go brunetka.
- Eee… Dobra poczekajcie pięć minut i idziemy.
Pobiegł na góre. Zaczęłyśmy rozmawiać o tym jak ona przekonała kolegę. Dosłownie po 5 minutach wybiegł z domu krzycząc do mamy, że idzie do miasta i nie wie kiedy przyjdzie. Roześmiałyśmy się.
- To gdzie chcecie iść? – zapytał nagle w połowie drogi do miasta.
- Jak na razie mamy plan pójść po Will’a, a później wykombinować skądś jakiś alkohol i gdzieś pość gdzie nogi nas zaniosą. – odpowiedziałam chodźcie za mną, znam krótszą drogę do niego.
Poszliśmy przez pola prowadząc ożywioną dyskusję o niczym. Trafiliśmy przed dom rudego po krótkiej chwili, a tak właściwie to przed tył jego domu. Weszliśmy przez ogrodzenie, podeszliśmy do drzwi i zapukaliśmy do drzwi, nie wiem jak to wyszło, ale we troje jednocześnie. Otworzył on sam, spojrzał na mnie i na przyjaciółkę jak na kompletnych wariatów, a my się roześmiałyśmy.
- Co wy z siebie zrobiłyście? – zapytał mało co nie wybuchając głośnym śmiechem.
- Wieśniaków – powiedziałyśmy jednocześnie, roześmiałyśmy się.
- Właśnie to widać po was.
- Idziesz z nami pić? – spytał Jeff, spoważniałyśmy nagle.
- Jasne, z wami zawsze pić – ucieszył się.
- To chodź. – machnęłam ręką tak aby go zachęcić, poszliśmy na podwórko, a on powiedział mamie, że idzie z nami.
Po 20 minutach marszu dotarliśmy do jednego z otwartych sklepów, gdzie stało kilku meneli popijających jakiś tani alkohol. Rudzielec z brunetem podszedł do jednego z nich i zapytał czy kupią im dwie wódki. No tak, nie ma to jak pić wódkę. Dał jemu kasę, poszedł do sklepu, kupił co miał kupić, wyszedł ze sklepu dał jednemu butelkę, a drugiemu chciał oddać pieniądze. Ten powiedział, żeby sobie zatrzymał i poszliśmy szukać jakiegoś miejsca do spokojnego picia.

A i jeszcze coś dzięki za 2 666 wejść :D
 

9 komentarzy:

  1. Pierwsza.:D
    Krótki toche i średnio mam co napicac... Podobał mi się, owszem. Fajnie, że Marry została jeszcze te dwa dni. Kocham Jeffa, kocham, kocham... Uwielbiam, jak ktoś o nim pisze. Axl taki inny jest w tym opowiadaniu... Ale może dlatego, że tu jeszcze był Willem...
    Miło, że coś dodalas, szkoda że krótko i czekam na nową notkę..^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemny rozdział wprowadzający czytelnika w ciąg dalszy. :) Odczuwam niedosyt oraz oczekuję na rozwinięcie się akcji i na głupie pomysły po alkoholu! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja też chociaż go pisałam, bo mogłam opisać całą tą sytuację. Ale... Ale po prostu trochę mi się spieszyło. Cały następny będzie o chlaniu w wykonaniu czwórki.

      Usuń
  3. Powiem tyle ... zgadzam się z Sheep.
    I mam pytanie ... czym ty naćpałaś Reb i Marry ? Też chcę to coś! ; P Wiesz, taki efekt Adlera - wieczny zaciesz, kurwa, aż nawet irytujący, ale co tam, mi się podobało. ; )

    + fajne te menele - nie chcieli kasy. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie wiem że fajni i szczerze mówiąc niczym im tak po prostu odwaliło :D

      Usuń
  4. Jejku, czemu nie wpadłam tu wcześniej ?
    Fuck.
    Wszystko co najlepsze zawsze mnie omija.
    Czytałam ten rozdział..i jest ZAJEBISTY.
    Zdecydowanie chcę więcej, bejbe <3

    No to jadę na twój pierwszy rozdział.
    Wbijaj do mnie. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. nie wiem szczerze mówiąc co napisać, rozdział faktycznie jest krótki. tak jak myślałam, Marry została na jeszcze 2 dni i idą na chlańsko z chłopakami. aż zatęskniłam za wakacjami.. :D
    mam jakieś takie przeczucie, że na popijawie coś się wydarzy, jakiś pocałunek lub coś.. :DD
    no to czekam oczywiście na następny i zapraszam na nowy na: http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowy rozdział Duff Story! http://welcome-to-the-jungle-motherfucker.blogspot.com/ zapraszam i proszę o komentarz, oraz kliknięcie reakcji. Jeżeli mam przestać powiadamiać wystarczy powiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział genialny! Uśmiałam się jak nigdy :D Dziewczyny naprawdę wyglądały komicznie w tych swoich strojach :D Fajnie się złożyło, że Marry może zostać u niej te dwa dni, coś czuję, że to będą całkiem fajne dwa dni w ich życiu :D
    Kurdeeee, ciekawość mnie zżera jak przebiegnie to ich spotkanie:D zapewne wydarzy się na nim coś niespodziewanego (?!)
    Jedyne zastrzeżenie jakie mam do tego rozdziału to to, że jest krótki :( ale liczę na to, że następny będzie dłuuuuższy :)
    zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń