Cóż, mimo zapierdolu w życiu prywatnym, zapraszam do czytania :).
Napiszcie, czy ktoś to czyta. Mam wrażenie, że się poobrażaliście.
Godzina jedenasta... A ja dalej leże w łóżku. Głowa mnie
rozpierdala, a nogi oraz inne kończyny nie chcą funkcjonować tak jak ja
chce. Muszę wstać w końcu z tego wyrka, umyć się, dopakować ubrania,
zjeść coś i jeszcze dojść do dworca. A mam tylko 2 i pół godziny do
wyjścia z domu. Jaka masakra.
Siadłam od niechcenia na tym
łóżku, a światło zza okna dorwało się do moich oczu. Potworny ból
ogarnął moją głowę, a ja poczułam się jeszcze gorzej niż po tym jak
otworzyłam oczy. To było bez sensu. Biedny kac, biedna głowa,
biedna ja... Leniwie sięgnęłam po telefon. Wybrałam numer do pizzerii,
złożyłam zamówienie, podałam adres, a osoba po drugiej stronie obojętnym
głosem oznajmiła mi, że za 30 minut do godziny powinni mi dostarczyć
jedzenie.
Po odłożeniu słuchawki zabrałam się za wstanie z łóżka i poranną higienę. To był dopiero wyczyn.
Z miłą i ogromną chęcią pojechałabym tam w piżamie. Podśpiewując sobie
pod nosem Led Zeppelin wyciągnęłam z szafy najwygodniejsze jeansy,
czarną bluzkę z Zeppelinami oraz bieliznę. Wyszłam jeszcze na balkon
żeby ogarnąć pogodę. Mimo rażącego w oczy słońca było ciepło i
wiał chłodny wiaterek z morską bryzą. Dopadł mnie dobry humor zanim
weszłam do środka domu, a potem łazienki.
Bez zastanowienia odkręciłam kurek z ciepłą, jak i zimną wodą. Z pokoju przyniosłam ubrania, śpiewając na głos Whole Lotta Love.
Nawet nie wiedziałam co do czego, ale śpiewałam. Do głowy wpadł mi
świeżo wydany album Metalliki. Z taką metalową dyskoteką weszłam do
wanny pełnej letniej wody. Rozsiadłam się w niej, zamknęłam oczy i
całkowicie oddałam wodze fantazji...
- Hej Reb! - tuż przed drzwiami pociągu stał wysoki niebiesko blondyn z włosami po łopatki i uśmiechem od ucha do ucha.
-
James! - krzyknęłam i mało co nie puszczając torby przytuliłam się do
chłopaka. - Jak my się dawno nie widzieliśmy - rzuciłam jeszcze
bardziej wtulając się w przyjaciela. Ogarnęło mnie miłe uczucie widząc
znajomą twarz po przejechaniu tylu kilometrów. - Dziękuję, że po mnie
przyjechałeś - spojrzałam mu w oczy.
- No chyba dziękuj nam
wszystkim, co? - usłyszałam znajomy głos tuż po mojej lewej stronie.
Lars? Ten mały skurwiel pchający się do wszystkiego z gębą? Odwróciłam
głowę w jego stronę. No tak, jakby to byłoby możliwe, że byli sami? Nie!
To nie byłoby możliwe. Za Duńczykiem stał Cliff i Kirk.
-
Lars! - krzyknęłam i poleciałam do szatyna. Jego też objęłam, ale i
podniosłam do góry. Zawsze się z tego śmialiśmy, jak ktoś podnosił Larsa
do góry, a on się złościł i kazał żebyśmy go puścili. Tak było i teraz.
- Reb, zjebie, puść mnie! - krzyknął mi do ucha.
-
Nie musisz mi się drzeć do uszu. Głucha nie jestem. A i przy okazji...
To sam się puść - uśmiechnęłam się szeroko. Wiedziałam, że to wywoła u
nich salwę śmiechu, i tak było.
- To jak mnie postawisz na ziemię to pójdę się puścić, mimo że dziwką nie jestem - odrzekł, a ja się zaśmiałam...
Znowu ten cholerny dzwonek do drzwi. Oni chcą żeby mi bębenki w uszach i głowa pękły, czy jak? O cholera! To moja pizza.
Najszybciej
jak mogłam wyszłam z wanny, zawinęłam się w duży ręcznik i zbiegłam na
dół, mało co się przy tym nie wywalając na kafelkach oraz dużo klnąc.
Wreszcie przekręciłam zamek w drzwiach i otworzyłam je prawie, że na
oścież. Moim oczom ukazała się postać, którą skądś znałam. Te indiańskie
rysy, długie czarne włosy, miły uśmiech i prawie że idealna sylwetka. To mogła być tylko jedna osoba.
-
Andy? - zapytałam zdziwiona mało co nie otwierając szczęki tak samo jak
drzwi przed chwilą. Dobrze, że ręcznik był założony i nie musiałam
trzymać go w dłoniach.
- We własnej osobie, Reb - odpowiedział z
taką jakąś iskierką... Mhm... Tak jakby chciał flirtować, czy coś. Wzrokiem przeleciał przez całą długość mojego ciała. Z zadziornym
uśmiechem na jedną stronę ust zapytał: - Miła niespodzianka dla nas
obojga, co?
Dalej nie mogłam uwierzyć, że on rozwozi pizzę. A taka tam niespodzianka.
-
No bardzo - powiedziałam JESZCZE miło. Gdyby nie to, że jestem w samym
ręczniku byłabym zadowolona, że widzę go zaledwie kilka godzin po tym
jak się rozstaliśmy. - Ile jestem winna za pizzę? - zapytałam prosto z
mostu i zaczęłam rozglądać się za moim portfelem z wyraźną ciekawością.
Chciałam jak najszybciej z powrotem wrócić do wanny i jak najszybciej
pozbyć się chłopaka z przed drzwi mojego domu. Nie miałam całego dnia.
- Z miłą chęcią oddałbym ci ją za darmo... - znowu się zaczyna o tej mojej jestem chudości oraz, że powinnam więcej jeść... Nie znoszę tego... Mów szybko, bo woda mi stygnie!
- Hej, no mów. Nie mam całego dnia - zawołałam.
-
Jasne - odburknął cicho. Spojrzałam wyczekująco żeby podał mi tą cenę.
Po kilku sekundach powiedział. Kazałam mu jedzenie postawić na najbliższym
stoliku, a sama poszłam do kuchni po pieniądze. Pod słoikiem na słodycze
stał mały drewniany pojemniczek po herbacie, w którym z mamą
trzymałyśmy drobne oszczędności. Nikt by nie wiedział, że w tym małym
czymś mogą być pieniądze. To jest myśl! Wyciągnęłam z pudełeczka
10-cio dolarówkę, wyszłam z kuchni i podałam ją mojemu koledze.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pizza leżała na stoliku w salonie.
Andy z kieszeni zaczął wyjmować pieniądze. Niby reszta?
-
Ej no, bez reszty - rzuciłam dalej patrząc na jego rękę. Jakoś nie
miałam zwyczaju do zabierania reszt dostawcom jedzenia. Zawsze resztę
mieli dla siebie. Lubiłam pomagać ludziom.
- Spotkamy się jeszcze? - zapytał tak nagle, zatrzymując się przy drzwiach. Czemu nie? Sam Andy był fajny, fajnie się z nim rozmawiało, śmiało i w ogóle. Tylko wyjdę po tym jak wrócę od Metalliki.
- Jasne - odpowiedziałam wesołym głosem, który brzmiał zbyt obiecująco. Przynajmniej dla mnie.
Pożegnaliśmy się. On sobie poszedł, a ja trzasnęłam drzwiami i z zadowoleniem poszłam do łazienki przy okazji zabierając pizzę ze sobą.
Pudełko postawiłam na skraju wanny, spojrzałam na zegarek. 11:44. Oh, no świetnie.
Wygodnie oparłam się o brzeg wanny, a będąc w głębokim zamysłemiu jadłam swoje "śniadanie". Po połowie pudełka stwierdziłam, że starczy ze mnie. Zamknęłam je, a potem zgrabnie zrzuciłam. Umyłam się.
Wyszłam z wanny, owinęłam ręcznikiem i podeszłam do lusterka. Widok mnie za specjalnie nie zaskoczył. Tak jak codziennie zobaczyłam tą samą Reb - tą z podkręcanymi blond włosami prawie po sam pas, w dużymi brązowymi oczami i... I w jakoś świetnym humorze pomimo kaca i ogólnie rozpierdolu po nocy. Ale przynajmniej na mojej twarzy widniał uśmiech spowodowany samą myślą, że za kilka godzin spotkam moich dawnych kumpli.
- Jasne - odpowiedziałam wesołym głosem, który brzmiał zbyt obiecująco. Przynajmniej dla mnie.
Pożegnaliśmy się. On sobie poszedł, a ja trzasnęłam drzwiami i z zadowoleniem poszłam do łazienki przy okazji zabierając pizzę ze sobą.
Pudełko postawiłam na skraju wanny, spojrzałam na zegarek. 11:44. Oh, no świetnie.
Wygodnie oparłam się o brzeg wanny, a będąc w głębokim zamysłemiu jadłam swoje "śniadanie". Po połowie pudełka stwierdziłam, że starczy ze mnie. Zamknęłam je, a potem zgrabnie zrzuciłam. Umyłam się.
Wyszłam z wanny, owinęłam ręcznikiem i podeszłam do lusterka. Widok mnie za specjalnie nie zaskoczył. Tak jak codziennie zobaczyłam tą samą Reb - tą z podkręcanymi blond włosami prawie po sam pas, w dużymi brązowymi oczami i... I w jakoś świetnym humorze pomimo kaca i ogólnie rozpierdolu po nocy. Ale przynajmniej na mojej twarzy widniał uśmiech spowodowany samą myślą, że za kilka godzin spotkam moich dawnych kumpli.
12:25. Jeszcze godzina i pięć minut do wyjścia. Uf.
Muszę tylko ładnie spakować te ubrania i jakieś jedzenie na drogę.
W końcu nie będę głodować całą drogę. Przy okazji też wątpię, że chłopaki mają w lodówce coś więcej niż światło.
Chyba pójdę jeszcze do sklepu i zrobię małe zakupy.
Muszę tylko ładnie spakować te ubrania i jakieś jedzenie na drogę.
W końcu nie będę głodować całą drogę. Przy okazji też wątpię, że chłopaki mają w lodówce coś więcej niż światło.
Chyba pójdę jeszcze do sklepu i zrobię małe zakupy.
- Przepraszam, która godzina? - zapytałam poddenerwowana osobę stojącą przede mną w kolejce do kasy i przy okazji tupiąc swoimi glanami o płytki. Kobieta śmiała się odwrócić i odpowiedzieć zniesmaczoną miną. - Jest 14:25.
Ale o co chodzi? Czy na prawdę aż tak źle wyglądam? Jeszcze zrozumiem, że jak idziemy z Madley to wszyscy starzy ludzie mówią, że jesteśmy szatanami, ale to to już lekka przesada.
- Dziękuję - podziękowałam, mimo, że miałam ochotę jej przywalić. Jednak rodzice mnie wychowali i nie będę złośliwa dla obcych ludzi. Tak. Dla obcych. Bo dla bliższych znajomych mogę.
Jeszcze mam 35 minut do startu pociągu. Uf, na szczęście!
Za zakupy szybko zapłaciłam, wszystko spakowałam do torebki i poleciałam na dworzec. Mimo, że bilet kupiłam jakieś 20 minut temu to musiałam sobie zająć jakieś wygodne miejsce, tak? To chyba proste i logiczne.
Pociąg był już podstawiony na tor i ludzie powoli wchodzili do niego.
Spojrzałam na mój bilet. Napis na dole wskazywał, że miejsce mam w wagonie nr 5. Teraz spojrzałam na te metalowe puszki, które wożą ludzi na drugi koniec stanu, jak nie kraju. Akurat mój wagon był pośrodku. Ucieszyłam się z tego powodu. Zawsze się bałam, że jak będę gdzieś na końcu to wagon się odepnie i zostanę z panikującymi ludźmi gdzieś w polu albo na pustyni. Ale na szczęście nie.
Ale o co chodzi? Czy na prawdę aż tak źle wyglądam? Jeszcze zrozumiem, że jak idziemy z Madley to wszyscy starzy ludzie mówią, że jesteśmy szatanami, ale to to już lekka przesada.
- Dziękuję - podziękowałam, mimo, że miałam ochotę jej przywalić. Jednak rodzice mnie wychowali i nie będę złośliwa dla obcych ludzi. Tak. Dla obcych. Bo dla bliższych znajomych mogę.
Jeszcze mam 35 minut do startu pociągu. Uf, na szczęście!
Za zakupy szybko zapłaciłam, wszystko spakowałam do torebki i poleciałam na dworzec. Mimo, że bilet kupiłam jakieś 20 minut temu to musiałam sobie zająć jakieś wygodne miejsce, tak? To chyba proste i logiczne.
Pociąg był już podstawiony na tor i ludzie powoli wchodzili do niego.
Spojrzałam na mój bilet. Napis na dole wskazywał, że miejsce mam w wagonie nr 5. Teraz spojrzałam na te metalowe puszki, które wożą ludzi na drugi koniec stanu, jak nie kraju. Akurat mój wagon był pośrodku. Ucieszyłam się z tego powodu. Zawsze się bałam, że jak będę gdzieś na końcu to wagon się odepnie i zostanę z panikującymi ludźmi gdzieś w polu albo na pustyni. Ale na szczęście nie.
Okazało się, że ten cholerny pociąg ma "małe" opóźnienia i w San Francisco będziemy dopiero przed dziesiątą. A mi się spieszy do tych pojebów. Chce zobaczyć te ich schlane twarze. Wyruszyliśmy chwilę po 15. Jak wyjechaliśmy z Los Angeles w pociągu pojawił się kontroler. Oh, jak miło. Kilka minut później było po kłopocie.
Poczułam się zmęczona. W sumie nie dziwię się skoro do domu przyszłam dopiero po 4 nad ranem. Muszę to odespać w końcu. Ułożyłam się wygodnie w fotelu, zamknęłam oczy i... I sami wiecie o co chodzi.
Poczułam się zmęczona. W sumie nie dziwię się skoro do domu przyszłam dopiero po 4 nad ranem. Muszę to odespać w końcu. Ułożyłam się wygodnie w fotelu, zamknęłam oczy i... I sami wiecie o co chodzi.